1
różniące się od wcześniejszych modeli opttilwh mi podróży / ośrodku nn uniwersytecie, przestrzennym bruku ciągłości i ostuln /nvm wycofaniu?
Wru/ / niepewnym pr/esuwaniem się antropologu u slronę post-egzotyki i poslkoloniuli/imi /uchodzi proces różnicowania się nonn profesjonalizmu. Ów proces, przyspieszany krytykami politycznymi i intelektualnymi, wzmacniają dodatkowo ograniczenia materialne. W wielu kontekstach, biorąc pod uwagę spadający poziom finansowania, społeczno-kulturowe badania terenowe będą musiały być prowadzone w rosnącym stopniu „tanim kosztem”. Dla studenta studiów magisterskich relatywnie drogi, długotrwały pobyt za granicą może nie wchodzić w grę; nawet roczne badania społeczności w USA mogą być zbyt drogie. Chociaż tradycyjne badania terenowe mogą utrzymać prestiż, dyscyplina może zacząć bardziej przypominać „narodowe” warianty antropologii znane z wielu europejskich i nic-/aehodnich krajów, gdzie normą są krótkotrwałe ponawiane wizyty, a do rzadkości należą kilkuletnie w pełni finansowane wyjazdy badawcze. Warto przypomnieć, że profesjonalne badania terenowe w stylu Malinowskiego były uzależnione materialnie od mobilizacji funduszy na nową praktykę „naukową” (Functionalism historicized I9K4). „Etnografia w metrze”, jak ta Karen McCarthy Brown (omawiana powyżej), stanie się coraz bardziej powszechna. Lecz nawet jeśli odwiedziny, „intensywne przebywanie”, zastępuje rozciągnięte w czasie wspólne zamieszkiwanie i prototyp „namiotu w wiosce”, dziedzictwo egzotycznych badań terenowych wpływa na profesjonalny habitus „terenu” - postrzeganego obecnie w mniejszym stopniu jako wyraźnie odrębne miejsce, a bardziej jako zestaw ucieleśnionych praktyk badawczych, wzorców oddzielenia, profesjonalnego dystansu, krzątaniny.
Umieściłem badania terenowe w długiej, we wzrastającym stopniu kontestowanej tradycji zachodnich praktyk podróżniczych. Sugerowałem również, że inne tradycje podróżnicze oraz drogi przemierzane przez diaspory mogą być pomocne w odnowieniu metodologii związanej z przemieszczeniem się, prowadząc do metamorfozy „terenu”. „Podróż” denotuje mniej czy bardziej dobrowolną praktykę opuszczenia znanego miejsca w poszukiwaniu odmienności, mądrości, mocy, przygody i innej perspektywy widzenia. Takie doświadczenia i pragnienia nie mogą ograniczać się do uprzywilejowanych mężczyzn z Zachodu - chociaż elita owa silnie definiowała kategorie podróży, ukierunkowując współczesną antropologię. Podróż wymaga ponownego przemyślenia w odniesieniu do odmiennych tradycji i kłopotliwego historycznego położenia. Ponadto, krytykując szczególne dziedzictwo podróży, nie powinno się spocząć na bezkrytycznym ulokalnieniu, odwróceniu egzotyzmu. W sloganie „Podróże poszerzają horyzonty”28, zawiera się jakaś prawda. Oczywiście doświadczenie nie daje gwarancji wyników. Jednak często „wyrwanie się” pozwala na to, by wydarzyły się niekontrolowane i nieoczekiwane rzeczy (Tsing 1994). Moja przyjaciółka antropolog, Joan Larcom, powieli/iala mi kiedyś z żalem i zarazem z wdzięcznością: „Badania terenowe dostarczyły
Hęclę się tego trzymał nawet w obliczu komentarza mojego kolegi Chrisa Connery’ego na lemat wyrażenia Paula Theroux: „Podróż ogranicza” (polski odpowiednik wyjściowego hasta mógłby hr/mieć: „Podróże kształcił" pr:yp. tłum.).
mi pewnych doświadczeń, o których nie -.ąd/llnm. bym na nie zasługiwała". I\nmelam, że pomyślałem wówczas, że dyscyplina, klóra wymaga czegoś takiego ml swoich adeptów, musi do czegoś prowadził1. ('zy możliwe jest uprawomocnienie lak u li doświadczeń przemieszczenia bez odwoływania się do /mistyfikowanego, zawodowego „rytuału przejścia”?
Przebywanie gdzie indziej, nauka języka, wystawianie na dziwne sytuacje i próba ich zrozumienia, może być dobrym sposobem nauczenia się czegoś nowego, jednocześnie na temat siebie samego, jak i ludzi i miejsc, które się odwiedza. Ta banalna prawda przez długi czas zachęcała ludzi do zajmowania się I nllurami innymi niż ich własna. Podkreśla to, co stale wydaje się wartościowe v\ powiązanych/odległych tradycjach podróży i etnografii. Intensywne badania n ienowe nie tworzą uprzywilejowanego czy całościowego rozumienia. Podobnie Iok nie dostarcza go kulturowa wiedza autorytetów tubylczych, ludzi „z wewnątrz”. It steśmy odmiennie usytuowani jako mieszkańcy i podróżnicy na naszych oczyszczonych „terenach” wiedzy. Czy owa wielość umiejscowień jest jedynie innym symptomem postmodernistycznej fragmentaryzacji? Czy może być wspólnie kształtowana jako coś bardziej substancjalnego? Czy antropologia może być ponownie wynaleziona jako forum dla podążających różnymi drogami badań terenowych - miejscem, gdzie osadzane w różnych kontekstach rodzaje wiedzy włączą się w krytyczny dialog i pełne wzajemnego szacunku polemiki? Czy antropologia może wspierać krytykę dominacji kulturowej, która rozciąga się na |ęj własne reguły prowadzenia badań? Odpowiedź nie jest jasna: potężne, świeżo uelastycznione, centralizujące siły pozostaną. Dziedzictwo „terenu” jest w naszej dziedzinie silne i głęboko, być może twórczo, dwuznaczne. Skoncentrowałem się na niektórych określonych praktykach przestrzennych, które muszą być nakierowane na nowe cele, jeśli pojawić się ma antropologia wielo-ośrodkowa.
Przełożył Sławomir Sikora