Tu też zasiedliśmy przy świecach, rozmawiając o wydarzeniu, którego byliśmy świadkami.
Madame Perrodon i mademoiselle de Lafontaine były z nami. Młoda dziewczyna, gdy tylko znalazła się w łóżku, głęboko zasnęła, toteż zostawiły ją pod opieką służby i zeszły na dół.
- Jak podoba się pani nasz gość? - spytałam madame, gdy tylko weszła. - Proszę mi wszystko o niej opowiedzieć.
- Spodobała mi się bardzo - odparła. - Wydaje mi się, że to najładniejsze stworzenie, jakie kiedykolwiek widziałam. W tym wieku co panienka, i jaka miła, jaka subtelna!
- Jest prześliczna - dorzuciła mademoiselle, której na moment udało się zajrzeć do pokoju nieznajomej.
- A jaki miły ma głos - dodała madame Perrodon.
- Czy zauważyłyście kobietę, która wychyliła się z powozu, gdy już stał na kołach, ale nie wysiadała, patrzyła tylko przez okno? - spytała mademoiselle.
- Nie, nie widziałyśmy jej.
Opisała więc wstrętną Murzynkę w czymś, co przypominało kolorowy turban, która cały czas wyglądała oknem, przypatrując się obu damom z szyderczym uśmiechem, błyskając białkami oczu i szczerząc zęby jak gdyby w grymasie wściekłości.
- A przyjrzałyście się ich służbie, która wyglądała na bandę zbirów? - spytała madame.
- O, tak - odparł ojciec, który właśnie wszedł do pokoju. - Paskudne, zakazane gęby, jakich w życiu nie widziałem. Mam nadzieję, że nie obrabują owej damy gdzieś w lesie. Ale swoją drogą chytre to były pachołki. Naprawili wszystko w mig!
- Wydaje mi się, że byli zmęczeni długą podróżą - odezwała się madame. - Prawda, że wyglądali na zbójów, a nadto mieli twarze dziwnie ciemne, zapadnięte i ponure. Muszę przyznać, że dręczy mnie ciekawość, ale mam nadzieję, że młoda pani sama nam wszystko opowie jutro rano, gdy tylko poczuje się lepiej.
- Nie sądzę - odezwał się ojciec z zagadkowym uśmiechem i pokręcił głową, jak gdyby wiedział dużo więcej, niż chce zdradzić. Tym bardziej zapragnęłam dowiedzieć się, co też zaszło między nim a damą w czerni w czasie owej krótkiej, ale pełnej napięcia wymiany zdań tuż przed jej odjazdem.
Ledwie znaleźliśmy się sami, zaczęłam usilnie nalegać, by mi wszystko opowiedział. Nie musiałam prosić długo.
- Nie widzę żadnego powodu, dla którego nie miałbym ci tego powiedzieć. Nieznajoma dama wzbraniała się obarczać nas troską o córkę, powiadając, że jest ona nerwowa i słabego zdrowia, jakkolwiek - eo stwierdziła wyraźnie - nie ulega żadnym atakom ani halucynacjom i jest zupełnie zdrowa na umyśle.