straszyły. Zwróciłam ku niej głowę, ale tak, by nie wyglądało na to, że się jej przyglądam. Lucy zapadła w rodzaj półsnu i zauważyłam na jej obliczu dziwny wyraz, którego pochodzenie było dla mnie niejasne. Nic nie powiedziałam, ale pobiegłam wzrokiem za jej spojrzeniem. Patrzyła na naszą ławkę, gdzie siedziała jedna jedyna ciemna postać. Byłam tym nieco przestraszona, gdyż przez kilka chwil zdawało mi się, że obcy ma wielkie oczy, błyszczące niczym płomienie; jednak kiedy przypatrzyłam się dokładniej, ten twór fantazji zniknął. Czerwone światło padało w okna kościoła Maryjnego, a odblask i załamanie światła budziły właśnie wrażenie, jakby coś się poruszało za naszą ulubioną ławką. Kiedy zwróciłam uwagę Lucy na to zjawisko, szybko przyszła do siebie: wyglądała jednak żałośnie; może wspominała niesamowitą noc, jaką przeżyła tam na górze. Nigdy o tym nie mówimy, unikałam więc tego i dzisiaj. Wkrótce poszłyśmy do domu na obiad. Lucy miała ból głowy i zaraz udała się na spoczynek. Kiedy zobaczyłam, że śpi, postanowiłam odbyć jeszcze sama mały wieczorny spacer; poszłam na zachód, wzdłuż skarp, pełna miłosnej tęsknoty za Jonathanem. Gdy wróciłam, księżyc świecił jasno; tak jasno, że nawet te części naszego domu przy Crescent, które leżały w cieniu, były jeszcze zupełnie dobrze widoczne. Rzuciłam okiem na nasze okno i zobaczyłam głowę Lucy. Sądziłam, że czeka na mój powrót, i wyciągnęłam chusteczkę, żeby jej pomachać. Nic nie zauważyła ani się nie poruszyła. W tym momencie światło księżyca przekradło się obok narożnika budynku i padło prosto na okno. Leżała tam Lucy, z głową na parapecie. Oczy miała zamknięte, spała mocno, a na gzymsie koło jej głowy siedziało coś, co wyglądało jak wielki ptak. Bałam się, że może się przeziębić, pobiegłam więc po schodach na górę. Kiedy wkroczyłam do pokoju, wracała właśnie do łóżka, pogrążona w najgłębszym śnie. Rękę trzymała przyciśniętą do szyi, jakby chciała ochronić się przed chłodem. Oddychała ciężko.
Nie budziłam jej, tylko dobrze ją otuliłam. Zadbałam, by drzwi były zaryglowane, a okno mocno zamknięte.
Tak pięknie wygląda we śnie, ale jest bledsza niż zwykle, a pod jej oczami leży głęboki cień, który bardzo mi się nie podoba. Boję się, że ma jakieś zmartwienie. Chciałabym dociec, co jest jego przyczyną. [...]
17 sierpnia. Przez całe dwa dni zaniedbywałam swój dziennik. Bałam się pisać. Straszliwe nieszczęście rozsnuwa się niczym śmiertelny całun. Żadnych wiadomości od Jonathana, a Lucy coraz słabsza, podczas gdy godziny jej matki są już policzone, Nie pojmuję tylko, dlaczego Lucy tak mizernieje. Jada dobrze, śpi dobrze i cieszy się zdrowym powietrzem, a przy tym rumieńce znikają z jej policz-