długich lat nie nauczyła mnie tego, by mieć oczy otwarte, nie uwierzyłbym w to wcześniej, niż fakty nie zakrzyknęłyby do mnie: „Patrz! Patrz! My jesteśmy dowodami!*. Niestety! Gdybym od razu na początku wiedział to, co wiem teraz -gdybym nawet tylko mógł to przeczuwać - cenne życie ludzkie mogłoby zostać uratowane. Ale to już przeszłość; naszym zadaniem jest teraz działać tak, aby i inne dusze nie poszły na zatracenie, jak długo jeszcze można je uratować. Nos-feratu nie umiera tak jak pszczoła, która wypuściła żądło. Staje się przez to tylko silniejszy, a im jest silniejszy, tym więcej ma sił, by znów czynić zło. Ten wampir, który przebywa wśród nas, łączy w sobie siły dwudziestu mężczyzn; jest chytrzejszy niż śmiertelnicy, gdyż jego chytrość rośnie z biesem czasu. Posiada dar nekromancji, to znaczy, co widać z etymologii, dar widzenia umarłych i nieograniczoną władzę nad wszystkimi zmarłymi, w których pobliżu się znajdzie. Jest okrutny, więcej niż okrutny, to istny diabeł, pozbawiony uczuć i bez serca. Z pewnymi ograniczeniami może pojawiać się, gdzie chce, kiedy chce i w jakiej zechce postaci; w granicach strefy swej władzy może rozkazywać żywiołom: burzy, piorunom, mgle. Ma też władzę nad drobniejszymi stworzeniami: nad szczurami, nietoperzami, muchami, lisami i wilkami. Może uczynić się większym i mniejszym, może też na jakiś czas stać się niewidzialny i pojawiać się czy znikać niezauważony. Jak więc będziemy działać, by go zniszczyć? Jak dowiemy się, gdzie jest, a gdy to już stwierdzimy, jak możemy go unieszkodliwić? Przyjaciele, to nie jest proste; zamierzamy się oto podjąć straszliwego przedsięwzięcia, które może mieć następstwa, które każą zadrżeć nawet najdzielniejszemu człowiekowi. Gdyż jeśli nasz plan się nie powiedzie i wróg zostanie zwycięzcą, to jaki będzie wtedy nasz koniec? Zycie nic nie znaczy; nie trzymam się go kurczowo. Ale jeśli zostaniemy pokonani, możemy utracić coś więcej niż życie. Staniemy się wtedy tacy jak on; od tej chwili będziemy ohydnymi nocnymi zmorami, pozbawionymi serc i sumień, dążącymi do zniszczenia ciał i dusz ludzi, których wcześniej najbardziej kochaliśmy. Bramy niebios pozostaną dla nas na zawsze zamknięte, gdyż kto miałby otworzyć je znów przed nami? Na zawsze będziemy budzić we wszystkich odrazę; będziemy haniebną plamą na czystym obliczu Boga; ostrzem w boku Tego, który umarł dla ludzi. Ale stoimy oko w oko z naszym obowiązkiem. Czy w takim razie mamy się jeszcze wahać? Co do mnie, mówię: nie! - ponieważ jestem stary, a życie już daleko poza mną, z całym swoim słonecznym blaskiem, ptasim śpiewem, muzyką i miłością. Wy jednak jesteście młodzi. Kilkoro z was poznało już cierpienie, ale macie jeszcze przed sobą nadzieję na piękne dni. Co wy na to?
Kiedy to mówił, Jonathan ujął moją dłoń. Kiedy zobaczyłam, jak wyciąga do mnie rękę, bałam się, że uległ przerażającemu opisowi grożących nam niebezpieczeństw.