wiedziała: .Jeżeli pannie Heli przez 20 lat nie stała się krzywda, to wierzę, że i mnie się nie stanie”. Po jakich 2 tygodniach zjawiła się znowu Hela u nas podczas mojej nieobecności, by zabrać swe rzeczy. Zachowywała się przy tym jakoś dziwnie, zgłaszała jakieś pretensje, dawała do zrozumienia, że należą jej się jakieś pieniądze. Gdy moja żona zwróciła jej uwagę, że przecież wypłacono jej całą pensję aż do 1 września, a ponadto zapłacono jej za pół miesiąca urlopu i nie oddalono jej, tylko ona sama wrócić nie chce, więc nic jej się chyba nie należy. Odpowiedziała ona od razu żonie: „Pani myśli, że ja nie wiem, jakie artykuły pan pisał na Hitlera?”. To oburzyło żonę i wyrzuciła ją. Dla mnie jest jasne, że ta aluzja do moich artykułów nie narodziła się w umyśle Heli. Na to była ona za głupia; była kompletną analfabetką i nic o moich artykułach wiedzieć nie mogła. Natomiast „komunistka” Jadzia była „inteligen-tką” i widocznie dobrze wiedziała o moich artykułach w krakowskim „Naszym Dzienniku”97, w których istotnie nie oszczędzałem Hitlera, i teraz świetnie orientowała się w sytuacji. Najwidoczniej pogróżka Hitlerem pochodziła od Jadzi. Minęło jeszcze parę tygodni i naraz przybyła do mojej żony niejaka Olesia, przyjaciółka sióstr Wyrzykowskich, żona drobnego funkcjonariusza, która znała nas jeszcze z Siedlec, a po przybyciu do Warszawy przez pewien czas dorywczo pracowała u nas. Załamując ręce, Olesia zwróciła się do mojej żony: „Proszę pani, co robić dzisiaj były u mnie Hela i Jadzia i pytały, gdzie jest w Warszawie gestapo. One chcą tam pójść i opowiedzieć, jakie artykuły pan pisał o Hitlerze, żeby gestapo pana aresztowało i zmusiło do zapłacenia im pieniędzy, wiele będą chciały. Niech państwo będą teraz z nimi ostrożni”. Żona moja struchlała na tę wiadomość i nie posiadała się z oburzenia wobec takiego łajdactwa. Gdy mi to powtórzyła, pomyślałem sobie: „Nowe nieszczęście obok wizyt w gestapo, w jakie wpakował mnie Czerniaków. Ale trudno, co będzie, to będzie”. Byliśmy bezradni.
Gdy już 20 grudnia uciekliśmy z żoną z Warszawy i byliśmy w Trieście, otrzymałem dwa listy: jeden od doktorowej Grodzieńskiej, a drugi od mojej siostry Berty Tomowej (z pierwszego małżeństwa Cohen, matki Stefana). Grodzieńska donosiła, że nazajutrz po naszym wyjeździe przyszły do naszego mieszkania, które zajął dr Grodzieński, Jadzia z Helą, a dowiedziawszy się, żeśmy wyjechali, pobiegły na gestapo. Po kilku dniach przyszli gestapowcy, zrobili szczegółową rewizję, zrywali podłogi i tapety i klęli, że „Żyd” ich oszukał i uciekł. Siostra zaś pisała, że „Hela z Jadzią” zrobiły jej „dobry Nowy Rok”. Przyszły w sam Nowy Rok i groziły sprowadzeniem gestapo, jeżeli siostra nie da im pieniędzy. Żeby je jakoś udobruchać dała im siostra z tych 6 tys. zł, które jej pozostawiłem, sumę 500 zł. Tak to komuni-
97 prawidłowa nazwa „Nowy Dziennik” — gazeta codzienna, związana z Organizacją Syjonistyczną, ukazująca się w latach 1919-1939.
styczne i prożydowskie przekonania szybko się zmieniły na szczery nazizm z jego „etyką”. Przypuszczam, że w obecnej Polsce „ludowej” Jadzia jest dobrodusznym i poważanym członkiem rządzącej partii PPR (komuniści).