- Przyprowadziłbym go ze sobą. W niebie łatwiej kogoś spotkać.
- Japonia bardzo długo pozostawała dla Europejczyków nieodkrytą wyspą. Dopiero wielkie podróże morskie z początku XVI wieku sprowadziły do nas kupców: Portugalczyków, Holendrów i Hiszpanów. Najważniejsze, co przywieźli, to... chrześcijaństwo i broń palna. Głosicielem Ewangelii był między innymi święty Franciszek Ksawery, uważany za misjonarza wszechczasów. W 1550 roku udał się nawet do stolicy (dzisiejsze Kioto) na dwór cesarza, ale nie chciano go wpuścić. Mimo to ochrzcił wielu miejscowych ludzi i odpłynął na „podbój” Chin.
- Urodziłem się już w rodzinie chrześcijańskiej. W wieku dwudziestu dwóch lat wstąpiłem do jezuitów, którzy prowadzili na wyspie działalność misyjną. Okazało się, że ja również otrzymałem od Boga dar głoszenia Dobrej Nowiny, nawracania ludzi. Zostałem więc misjonarzem we własnym kraju.
- Trzeba znać historię Japonii. W XVI wieku często wybuchały między różnymi klanami wojny o władzę. Chrześcijaństwo było zbyt słabe, aby powstrzymać krwawe rzezie. Zdarzało się, że samura-je-chrześcijanie szli wspólnie na Mszę świętą, a później rozdzielali się, by walczyć w bitwie po przeciwnych stronach. Wielu szogunów (czyli generałów) ucieszyło się właśnie z przywiezienia broni palnej, a nie z Ewangelii.
- Tak, to nie był łatwy okres. W dodatku w roku 1587 na rozkaz jednego z szogunów rozpoczęto ciężkie prześladowania chrześcijan. Oskarżono ich fałszywie o szpiegostwo na rzecz Hiszpanii i Portugalii. Razem z dwudziestoma pięcioma braćmi zostałem uwięziony. Oprowadzano nas po całej wyspie, bito, poniżano na oczach mieszkańców, aby zastraszyć i zniechęcić wszystkich do przyjmowania chrztu. W Nagasaki wykonano na nas wyroki śmierci.
- Nie tylko, czterej to Hiszpanie, jeden Meksykanin, jeden Indianin. Byli wśród nich jezuici, franciszkanie, byli i ludzie świeccy: żołnierze, lekarz, ministrant. Wszyscy świadomie umarli za Chrystusa.
- Oczywiście, znam osobiście ojca Maksymiliana Marię Kolbego.
O