Jezus nie spieszył się. Miał przed sobą noc, dzień i jeszcze jedną noc do spotkania z uczniami wracającymi z wyprawy misyjnej. Zmrok pozwolił Mu wyrwać się z rąk mieszkańców Nazaretu, którzy chcieli Go zrzucić ze skały.
Nie gniewał się na nich. Było Mu tylko smutno, że nie mogą w Niego uwierzyć. Znali Go od dziecka/Patrzyli jak dorastał, jak pracował z Józefem, a potem sam. Był dobrym rzemieślnikiem. Nie mogli uwierzyć, że jest kimś więcej. Właściwie rozumiał ich. Jeszcze teraz widział zdziwienie na ich twarzach, gdy mówił: „Najwyższy Mnie namaścił i wyznaczył, abym przyniósł ludziom prawdziwą wolność”.
Pamiętał, że w Jego mieście byli chorzy. Chciał ich uzdrowić, pomóc ludziom, których znał od dawna, ale nikomu nie przyszło do głowy, by Go o to prosić.
Rozmyślał o tym wszystkim idąc dobrze znanymi sobie ścieżkami. Wreszcie zatrzymał się, usiadł, głowę oparł na kolanach i zaczął się modlić.
— Ojcze - mówił - przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią. Udziel im daru wiary. Oni nie są źli. Ja ich znam. Dobrze mi było wśród nich.
Modlił się także za Matkę.
Noc minęła szybko i zaświtał dzień. Wstał, obmył twarz przy źródle, napił się wody i powoli wyruszył w stronę jeziora. Był głodny. Przypomniał sobie, że niedaleko ścieżki rosną drzewa figowe, które do nikogo nie należą. Znalazł tam kilka słodkich owoców. Zjadł je i postanowił odpocząć w cieniu. Po nieprzespanej nocy ogarnęła Go senność. Spał długo. Było już południe, gdy obudziły Go jakieś głosy.
Do fig zbliżało się dwoje ludzi, kobieta i chłopiec, który mógł mieć co najwyżej piętnaście lat. Na Jego widok kobieta się zatrzymała, usiadła, ale spoglądała z daleka na drzewa, oczami szukając owoców. Jezus wstał i zrobił ku nim kilka kroków. Chłopiec coś powiedział do kobiety, a ta poderwała się i przybiegła do Jezusa. Teraz ich rozpoznał. To była wdowa z Nain z synem, którego wskrzesił.
Padła Mu do nóg, objęła je i zaczęła całować.
»
. -V,