łąkę położoną u podnóża skarpy, na której zbudowano dzielnicę Nowe Miasto. Jest to miejsce zaciszne, odludne, a do Wisły stąd parę kroków. Tu w każdy upalny dzień może Pani zobaczyć mnóstwo ludzi obojga pici opalających się na trawie lub na leżakach w stanie doskonałego rozproszenia. Na żądanie gotów jestem podać Pani wiele innych przykładów tego rodzaju. To znaczy takich, w których będzie Pani miała wspólnotę miejsca i celu, ale usytuowanie przybyłych inne niż w układzie skupiającym. Bardzo ważną cechą będzie teraz zagwarantowanie jednostkom lub małym grupkom pewnego dystansu wobec reszty, poszukiwanego z potrzeby komfortu, z poczucia przyzwoitości bądź z musu. Te pobudki działania występują w układach rozpraszających najczęściej. Nie sądzę jednak, żeby się warto dalej nad nimi rozwodzić, ponieważ dla nas jedynie ważhy jest układ skupiający.
W drugiej części swojego listu zajmuje się Pani układem hS". Wszystkie analizy zaczęliśmy od takiego przykładu, w którym widzowie otaczają osobę będącą przedmiotem ich zainteresowania. Nie jest to cechą konstytutywną tego układu? — pyta Pani Ma się rozumieć, że nie. Wzajemne położenie biegunów względem siebie bywa w tym układzie bardzo różnorodne. Zdarza się, że jeden biegun jest ruchomy i nawet w całości defiluje przed widzami, jak w rozpatrywanym już przez nas uroczystym wjeździe do miasta. Może być tak, te układ „S" zmusi nas do zadzierania głów, bo drugi biegun będzie bujni w powietrzu, np. na popisie lotniczym, albo każe nam patrzeć w dół, bo pływaczki utworzyły właśnie na wodzie ze swoich ciał koronę kwiatu. Zdarza się, że osoby przykuwające naszą uwagę pojawiają się w miejscu specjalnie na to przeznaczonym, którego nie wolno im przekroczyć, w nienaruszalnej liczbie, z numerami na plecach albo na piersiach, ale bywa i tak, te kłębią się w miejscu, w którym żadnego nadzwyczajnego widoku się nie spodziewaliśmy. Mogą to być osoby odprawiające jakąś codzienną, a mimo to niepowszednią ceremonię w tym samym miejscu, jak gwardia królewska każdego dnia w południc przed pałacem Buckingham. Albo też tworzące konfiguracje stosunkowo rzadkie, jak na Defiladzie Tysiąclecia w Warszawie. Układ „S" to wszystko wytrzy-
ma. Chcę przez co powiedzieć, że mimo całej różnorodności zachowa swoją identyczność, jeśli spełnione będą podstawowe warunki, przede wszystkim biegunowość wywołana przez całą serię wydarzeń niepowszednich.
Przykład, w którym msza katolicka mn widzów i dzięki temu zachowuje cechy układu JT\ nazywa Pani delikatnym. „Jest on przede wszystkim kruchy, tak kruchy — pisze Pani — że każdej chwili może odpaść od naszej skali.” Zgadzam się z tym. Ale na poparcie twierdzenia, że w tym kręgu zjawisk w ogóle występuje układ „S", od razu rzucam Pani przykład zaobserwowany przed chwilą. Przed wielkim, bardzo pojemnym kościołem jest spory teren przykościelny, położony nieco niżej od ulicy, z obu chodników doskonale widoczny, a nie należący już do chodnika. Z kościoła wychodzi młoda para i tu właśnie, w tym zagłębieniu, odbiera życzenia, czemu przyglądają się i ci, co czekają w kolejce, i ci, co znaleźli się przypadkowo w pobliżu. Jaki piękny chłopiec”. Jakie koronki", „W welonie” — słyszę dokoła. Młoda para zostaje obrzucona drobnymi monetami, które musi wyzbierać, dostaje kwiaty. Wiem, co można temu przykładowi zarzucić: że jest wprawdzie wyrazisty, ale wzięty sprzed progu kościoła. Otóż to właśnie wydaje mi się godne uwagi, bo choć jesteśmy tu już po laickiej stronie życia, promieniowanie obrzędu religijnego jeszcze tu sięga; przykład jest zdecydowanie pograniczny, a to wydaje mi się znamienne dla pojawiania się układu „S” na tym obszarze zjawisk. Zresztą do tej kwestii jeszcze wrócimy, jeśli Pani pozwoli.
Skala. W moich listach, pisze pani, rózróżnia się przeżycia i zachowania. W jednym liście znalazła Pani twierdzenie, że dla badacza układu „S" rozstrzygająca jest obserwacja zachowań. Jednocześnie wciąż się analizuje przeżycia widzów. Czy należy to tak rozumieć — pyta Pani - że klasyfikować winniśmy zachowania, jednakże pamiętając o tym, że pewien typ zachowań wynika z przeżyć ludzkich, które stawiają wszelkim klasyfikacjom większy opór? Ale jednak dają się rozróżnić? Otóż w moich intencjach rzecz ma się właśnie tak, jnk Pani pisze. Analiza przeżyć ludzkich wydaje mi się na gruncie dzisiejszej nauki przedsięwzięciem ryzykownym,
29