•i
w jakimi kształcie, a bardziej o wywołanie podziwu dla samego artysty i jego kwalifikacji. W teatrze jest to zawsze wielka pokusa. Jeśli aktor ma szanse zademonstrowania swojej biegłości, nawet ze szkodą dla reszty, bardzo łatwo może takiej pokusie ulec.' I nawet trudno się gorszyć z lego powodu; jego zawód właściwie pcha go do tego. Bardziej powinny gorszyć popisy rcżyseiów, którzy mieli wygnać z teatru wszelką samowolę, a skończyli na tym, te każą nam dzisiaj podziwiać swoją inwencję i swoją oryginalność, dając przy tym dowody próżności, przy której próżność primadonny mogłaby uchodzić za przejaw cichej pokory.
Uwaga o tyłe na miejscu, te teatr całkowicie przeniknięty potrzebą wirtuozerii jest chyba teatrem malej żywotności Jego uroki łatwo cieszą, rzadko zbogacają.
Może Pani pamięta taki list, w którym podnosiłem sprawę związku, jaki zachodzi pomiędzy zwrotem w stronę kultywowania wartości a żywotnością teatru. Przykładem, na który się wtedy powołałem, była Francja XVII wieku. Dziś jeszcze, po latach, gotów jestem podtrzymywać to przekonanie.
Z natury swojej teatr nie ma trwałych związków ze światem wartości; nie ma takich związków żadne widowisko.
Ma takie związki dzieło sztuki; ale przedstawienie teatralne, choć może być dziełem sztuki, nie zawsze nim jest. Bardzo często bywa dziełem pozornym. Może także przemieniać się w popis, który działa niszcząco na właściwości dzieła.
A jednak niesłychanie ważny jest fakt, że zdarzają się przedstawienia teatralne, w których bez popełnienia nadużycia można dopatrzyć się właściwości dzieła sztuki, a przez to samo i związków ze światem wartości, właściwych dziełom sztuki Jest to zazwyczaj rezultat przypływu żywotności
0 ile dobrze rozumiem, wątpliwości nasunęła Pani próba skonfrontowania moich uwag z charakterem tycia teatralnego doby obecnej.
W naszej dawniejszej korespondencji znalazła Pani twierdzenie, że teatr, dokładnie tak jak każde widowisko, zostanie zaatakowany przez moralistów, jeżeli się wyemancypuje ze swego naturalnego podłoża. Ratunkiem zaatakowanego bywa w takich wypadkach siła, do której dorabia się jakieś uzasadnienie. Albo też poziom, „wobec którego przeciwnik kapitulu-je".
Otóż coś się tutaj nie zgadza - pisze Pani. Jeśli przyglądać się dzisiejszemu teatrowi, można mu przyznać wszystko prócz siły; w porównaniu z naczelnymi widowiskami chwili obecnej jest to w każdym razie siła niewielka. Co do poziomu: zapew.. nc można by go bronić w pewnych wypadkach, nie jest to jednak poziom, który by mógł porażać moralistów. A ci. co najdziwniejsze, nie zgłaszają dzisiaj pretensji do teatru. (Choć prawdę mówiąc mogliby je mieć.) Nie odnosi Pani wrażenia, żebyśmy mieli do czynienia ze zjawiskiem „lepiej uporządkowanym pod względem wartości". Powinno by więc być krucho z teatrem, a wcale nie jest. A więc może w mojej „regule zagrożenia" czegoś brak?
1 tak, i nie. W jej najnowszych redakcjach pominąłem czynnik, który w ogóle był w naszej korespondencji, jednakże dawno temu i nie został potem włączony w większą całość.
Mam na myśli kwestię prestiżu, który może funkcjonować w luźnym związku z siłą i powodzeniem widowiska. Zależny będzie od nich, gdy będzie przez nie zdobyty. Ale tak przecież nie musi być, bo może być np. odziedziczony.
I tak chyba jest z teatrem dzisiaj. Jego prestiż w Europie był w ciągu ubiegłych wieków tak wysoki, że wciąż jest jeszcze
229