wz*j«»n, co zresztą czyniły, dopóki Niemcy były słnhe. Z tego względu możliwość współdziałania obecnej koalicji przeciw Niemcom nie daje jeszcze żadnej podstawy do mniemania, że wszystkie narody świata mogłyby stale współpracować ze sobą w pokojowem przymierzu. Obecny motyw sojuszu — wspólna obawa — nie istniałby już wówczas i nie mógłby być zastąpiony przez żaden inny, dopóki poglądy i dążenia ludzi nie byłyby całkiem różne od tego, czem są dzisiaj.1
Ostateczna podstawa, na której opiera się wojna, nic ma charakteru ekonomicznego ani politycznego; nie polega też na żadnej technicznej trudności w wynalezieniu środków, przy których pomocy spory międzynarodowe byłyby rozstrzygane pokojowo. Ostateczną przyczyną wojny jest fakt, że znaczna część ludzi kierowana jest przez impulsy walki, a nie zgody, i zdolna jest do współpracy z innymi tylko w obliczu wspólnego wroga. Dotyczy to tak samo życia prywatnego jednostek, jak sto-Hjnków między państwami. Większość ludzi, kiedy tylko poczuje swą siłę, stara się ińnlzić strach, a_nie miłość; clięć";fozy8tania*io\>ie dobrej opiliji przejawiają, naogól biorąc, tylko ci, którzy nie mają jeszcze pewnej i zabezpieczonej władzy. Impuls do kłótni i okazywania swojego znaczenia, przyjemność z postawienia na swojem wbrew opozycji innych — są to wrodzone cechy większości ludzi. One to, a nie jakieś wyrachowanie egoistyczne, prowadzą do wojny i przeszkadzają w utworzeniu państwa wszechświatowego. Nic są to właściwości jakiegoś jednego narodu; w różnym stopniu posiadają je wszystkie żywotne narody świata.
Ale chociaż impuls ten jest silny, niema powodu, dla którego miałoby mu się pozwolić prowadzić do wojny. Zupełnie ton sam impuls wywoływał pojedynki; jednakże ludzie cywilizowani załatwiają obecnie swoje spory bez przelewu krwi. Gdyby miejsce wojny zajęła walka polityczna w obrębie państwa wszechświatowego, wyobraźnia ludzka przyzwyczaiłaby się szybko do nowej sytuacji, tak jak przyzwyczaiła się do tego, że nie istnieją pojedynki. Dzięki wpływowi samych instytucyj i zwyczajów, bez żadnej zasadniczej przemiany w naturze człowieka, ludzie nauczyliby się spoglądać na wojnę tak, jak dziś patrzymy na palenie heretyków lub na ofiary, ludzkie, poświęcane bóstwom pogańskim. Gdybym kupił sobie rewolwer, kosztujący kilkaset złotych, aby zastrzelić nim mego przyjaciela i ograbić go ze złotówki — nie byłbym uważany za człowieka bardzo cnotliwego ani szczególnie mądrego. Jeżeli jednak do mego zbrodniczego szaleństwa potrafię znaleźć sobie sześćdziesiąt pięć miljonów wspólników — staję się członkiem wielkiego i znakomitego narodu, poświęcającym szlachetnie koszt mego rewolweru, a może nawet własne życie, aby*v-zdobyć złotówkę na chwalę mojej ojczyzny. Historycy, którzy prawie zawsze są pochlebcami, będą sławić mnie i moich wspólników, jeśli się nam powiedzie, i nazwą nas godnymi następcami bohaterów, którzy obalili potęgę Rzymskiego Imperjum. Jeżeli jednak zwycięzcami okażą się moi przeciwnicy — jeżeli obronią oni swe złotówki, płacąc za nie nietylko po paręset złotych, ale i życiem znacznej części swej ludności — wówczas historycy nazwą mnie rozbójnikiem (czem istotnie byłem) i sławić będą ofiarność i ducha tych, którzy mi się oparli.
Wojna otoczona jest oparami złudy; opaęy te rodzą się z tradycji, z Homera i Starego Testamentu, z tego,
95