„Otóż moja zajawka z gramofonami zaczęła się po prostu tak, że potrzebowaliśmy DJ-a (didżeja) , czyli kogoś, kto wykonywałby jakieś ruchy płytą” - opowiada w jednym z wywiadów Ośka, jeden z ciekawszych warszawskich producentów biphopowych. Owszem, pada w tej wypowiedzi chyba najkrótsza i dość zabawna definicja słowa „didżej”. Ale pojawia się też „zajawka” - słowo, które usłyszycie prawie wszędzie. Należało do gwary młodzieży z blokowisk, lecz szybko wyszło na świat. Po prostu „zajawka” okazała się pożyteczna i potrzebna. Kiedy więc czytam Cafeblog, pamiętnik młodego człowieka, który co tydzień ma nową zajawkę, czuję do niego sympatię, mimo że nic nie rozumiem z tego, co pisze. Bo „mieć zajawkę” to tak czy owak pozytywna sprawa. A w Cafeblog u czytam na przykład: „ta-aaaaaaaaa:) znowu mam nowa zajawkę:) fingerboar-dzik:))) normalnie mam go dzień a jestem tak ząjarany ze to szok:) jush umiem robie variala:) i jeszcze wyszedł mi 5.0, 50-50, nosegrind:) feeble, smith, darkslide, boardslide:) a nawet kickfłip:) oczywiście połowa z tego to przypadek na razie ale spoko:)))”.
Dobrze: przyznam się, że wiem - chodzi o jazdę na desce. Pomógł mi grover z forum na gazeta.pl: „fingerboardzik to miniaturowa deska (deskorolka), na której tricki wykonujemy palcami, bardzo popularna w kręgach zapalonych slcej-tów”. Ale teoretycznie mogłoby też chodzić o grę komputerową, o taniec czy co tam jeszcze... Jedno wiadomo na pewno: przeciwieństwo posiadania ząjawki to nuda, samotność i nicnierobienie.
W potocznym języku polskim „zajawka” już występowała - niektórzy określali tak krótkie zwiastuny, np. filmów, dziennikarze natomiast od dawna „zajawiaii” na początku gazety artykuły, które miały się pojawić w dalszej części, pisali zajawki na pierwszą stronę itd. Od dawna słowo to istnieje w rosyjskim - znaczy tam tyle co „zamówienie” lub „zapotrzebowanie”. I choć hip hop wziął się z Ameryki, to jakimś geograficznym zrządzeniem losu „zajawkę” zapożyczył właśnie ze Wschodu - oznacza ona w końcu tyle co „pasja”, „zainteresowanie”, więc i „potrzeba” również. A najczęściej używane „mieć zajawkę na coś” to nic innego jak „mieć fioła na punkcie czegoś”, tylko nowocześniej powiedziane. W dodatku, jak rozumiem, nie należy tego używać do wyrażenia prozaicznych potrzeb. Nie słyszałem, żeby ktoś powiedział: „mam zajawkę na piwo”. Prawidłowo będzie, kiedy powiem: „Badam nowe słowa - taką mam zajawkę”.
Jeszcze jeden dowód na kultowe oddziaływanie komedii Stanisława Barei. W Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz? jest taki fragment dialogu dwóch samochodziarzy: „Ja też jeżdżę samochodem, tak samo jak pan, i nigdy mi nic nie ukradli. I zdanżam na