naukowe spory, ma za sobą jakiekolwiek dane, wówczas otwierają jej nareszcie wrota do praktyki.
U nas, gdzie opinię publiczną wytwarzają kanapy, ile razy pojawi się jakaś nowa myśl z zagranicy, natychmiast podnosi się taki wrzask, takie larum, że trzeba mieć chyba odwagę graniczącą z zuchwałością, by jakąś reformę lub w ogóle coś niebywałego chcieć wprowadzić. Ale w Ameryce na rynku wyobrażającym postęp nie jeżdżą bez siodła dewotki: chcesz próbować, to próbuj. Tak było i z emancypacją.
Opinia dała jej z góry sankcję, a sankcji państwowych nie potrzebuje tu nikt i nic. Państwo może zabronić jakiejś praktyki, jeśli ona sprzeciwia się moralności, publicznemu bezpieczeństwu itd., ale pozwoleń nie udziela.
Ruch więc rozpoczął się swobodnie i ogarnął umysły. Poczęły wzbierać fale, góra jęczeć-i urodziła się... mysz.
Jednym słowem, emancypacja w takim znaczeniu, w jakim ją określiłem, nie weszła w życie (...).
Rzecz to, według mojego rozumienia, zupełnie naturalna. Udział kobiet w nauce i obowiązkach społecznych nie wszedł w życie w Ameryce, bo wejść nie mógł. Wszelka teoria może się zmienić w rzeczywistość nie tam jedynie, gdzie nie znajduje przeszkód państwowych, ale tam, gdzie odpowiada prawidłowej i tak niezbędnej jak chleb potrzebie. Tam, gdzie kobiet jest więcej niż mężczyzn, gdzie tysiące ich nie wychodzą za mąż, a nie wyszedłszy, nie mogą na chłeb zarobić; tam nacisk kobiet szukających nowych sposobów do życia będzie tak silny, że tego parcia nie wytrzymają żadne tamy i emancypacja musi przejść w życie, jako konieczność. Ale w Ameryce istnieją zgoła inne warunki. Kraj jest jeszcze mało zaludniony11, a po wtóre-bogaty. Wspomniałem już o wielkiej, przeciętnie wziętej, zamożności tego narodu. Ziemia i pierwsze potrzeby życia są tanie, a praca droga; każdy więc mężczyzna pracując sześć godzin dziennie zarabia z łatwością nie tylko na utrzymanie własne, ale i rodziny. Co więcej, dzieci, jak ongi u Izraelitów, są tu prawdziwie błogosławieństwem bożym, doszedłszy bowiem do pewnych lat, przedstawiają cenną siłę roboczą. Z drugiej strony, ten kraj bogaty we wszystko jest ubogi tylko w kobiety. Nie mam pod ręką statystyki ludności Stanów; jestem jednak pewny, że z wyjątkiem może kilku stanów wschodnich liczba mężczyzn, na ogół wziąwszy, w całych Stanach przewyższa kilkakrotnie liczbę kobiet, w niektórych zaś południowych i zachodnich stosunek ten ma się tak, jak 5 do 1. Skutkiem tego każda kobieta ma tu przynajmniej 5 do 1 daną, że wyjdzie za mąż i że znajdzie w pracy męża zaspokojenie potrzeb nie tylko koniecznych, ale nawet do pewnego stopnia zbytkownych. (...) Owóż wypada z tego, że kobieta wie tu, iż nie pracując, nie tylko z głodu nie umrze, ale będzie miała z czego żyć, nawet pod pewnym względem wykwintnie. Taki stan rzeczy objaśnia wszystko.
Tak do nauki i do chwytania się za rozmaitą pracę skłaniają ogół ludzi nie jakieś powody idealne, ale głównie potrzeba; tu zaś potrzeba ta nie istnieje. Bądź co bądź bujać się na krześle z biegunami, a inaczej mówiąc: żyć wesoło i bez troski, przyjemniej jest niż wytężać umysł łub muskuły. Cóż więc dziwnego, że tu kobiety wybierają to pierwsze?
Mówiąc wyłącznie o Kalifornii muszę wyznać, że tu kobiety usuwają się od takich zajęć, które gdzie indziej wyłącznie w ręku kobiecym pozostają. Po wsiach np. mężczyzna doi krowy, w wielu farmach widziałem mężczyzn zamiatających izby; tam zaś, gdzie dom jest dość zamożny, aby utrzymać Chińczyka, całe