mać rzeczywistość pod kontrolą”, choć mamy możliwości nieograniczch nego wędrowania po święcie i nasza wiedza o nim jest bogatsza od tej, którą miała babka Kundery. Jest to jednak wędrowanie o tyle pozorne, iż my przecież nie udajemy się tam osobiście, ale polegamy na tym, co n am się przygotowuje do„skonsumowania”; nasz wybór jest już wyborem z określonego repertuaru — widzimy świat, jaki nam się pokazuje, a nie { taki, jaki on jesŁ W tym względzie szczególnie dobitnie ujawnia się rola -imagoiogów: „Sondaże opinii publicznej są^ kluczowym instrumentem władzy, imagologicznej i pozwalają jej żyć w doskonałej harmonii ze społeczeństwem. Imagolog bombarduje ludzi pytaniami: Jak się miewa gospodarka francuska? Czy we Francji istnieje rasizm? Czy rasizm jest rzeczą dobrą czy złą? Kto jest największym pisarzem wszech czasów? Czy Węgr}^ leżą w Europie czy w Polinezji? Który ze wszystkich mężów stanu jest najbardziej seksowny? A zważywszy na to, że rzeczywistość jest dzisiaj kontynentem mało odwiedzanym i niezbyt, co zresztą słuszne, łubianym, sondaż staje się rodzajem rzeczywistości wyższej; albo, mówiąc inaczej, staje się prawdą” (ibidem, s. 133 - 134). Oddziaływanie tak rozumianej imagologii ma o wiele szerszy zasięg i powoduje, iż weszliśmy już dzisiaj w obieg „imagologicznej ruletki wartości”. Polega to na tym, że imagolodzy „tworzą systemy ideałów i antyideałów, systemy, które mają krótki żywot, gdyż każdy z nich zostanie wkrótce zastąpiony przez inny; wpływają one jednak na nasze zachowania, nasze poglądy filozoficzne, nasze wybory estetyczne, na kolor dywanów w salonie i na dobór książek z równą siłą, co dawne systemy ideologów” (ibidem, s. 135). Dodajmy w tym miejscu, iż owe ideały i antyideały mają zasięg globalny i zunifonnizowany. Idźmy jednak dalej.
Zupełnie nową specjalnością antropologiczną stają się studia nad współczesnymi formami skomercjalizowanego tu ryz mu, który utrwalił się jako forma globalnej kulturowej praktyki (Carter, 1995; Nash, 1993). Zorganizowana turystyka przyczynia się w wielkim stopniu do homogenizacji kultur. Tam, gdzie dany region uważany jest za „turystyczną atrakcję”, rodzi się zawsze rzekomo autentyczna „sztuka ludowa” i specjalny typ wytwórczości na potrzeby odwiedzających. Ma to oczywiście konsekwencje dla całych rejonów kulturowych, które konstruują własny kanon kulturowy, stanowiący podstawę budowania szczególnego rodzaju tożsamości, co prowadzić ma zwykle do „zewnętrznej” konsumpcji ze strony przybyszów. To oni właśnie poszukują Inności, bo za obietnicę jej ujrzenia wszakże płacą. Zygmunt Bauman pisze, iż turysta poszukuje „nowych «doświadczeń»; a nowych doświadczeń dostarczyć może tylko inność — coś, czego jeszcze nie widział, a w każdym razie coś, co odbija od codzienności. Inny wygląd ludzi, inny wystrój ulic, inne obyczaje. Widoki, odgłosy, zapachy stają się wrażeniami” (Bauman, 1994, s. 31). Aby zatem turysta był zadowolony, z jego marszruty „usunięto pieczołowicie wszelkie niespodzianki, wypełniając je w zamian egzotyką, która na każdym kroku obiecuje przygodę” (ibidem, s. 32).
163