DOWÓDCA WOJSK ALIANCKICH
Imperial War Museum
▲ „Mieliśmy duże szczęście, że człowiekiem, którego wyznaczono na dowódcę, był generał 0’Connor”, powiedział jeden z jego podwładnych. Generał dywizji Richard 0’Connor (z lewej) i generał Archibald Wavell.
Motto generała dywizji Richarda Nugent 0’Connora było proste: „Atakować, kiedy to tylko możliwe”. W czerwcu 1940 roku generał Wavell, głównodowodzący wojsk brytyjskich na Bliskim Wschodzie i bliski przyjaciel 0’Connora, mianował go dowódcą Western Desert Force. Dzięki instynktownemu zrozumieniu zasad prowadzenia nowoczesnej wojny przy użyciu jednostek zmechanizowanych, 0’Connor potrafił doskonale wyzyskać potencjał czołgów, piechoty i artylerii, łącząc je w niezwykle skuteczne
w działaniu formacje bojowe. Pod jego dowództwem zdolne one były pokonać przeciwnika, który - wbrew rozpowszechnionym mitom - nie zrywał się bynajmniej do ucieczki już po pierwszej salwie. Trudno było go zastać w wozie dowodzenia - zazwyczaj znajdował się wśród czołowych oddziałów. Swą taktykę oparł na prostej logice i to jemu w głównej mierze przypisać należy stworzenie planów operacji, w wyniku której cała Cyrenajka znalazła się pod brytyjską kontrolą.
Dowodzący wojskami alianckimi generał Richard 0’Connor wspomina, jak przebiegało planowanie i samo przeprowadzenie kampanii, zakończonej zwycięstwami pod Bardią, To-brukiem i Beda Fomm.
Sprawą zasadniczej wagi było zachowanie ścisłej tajemnicy, a to oznaczało, że musieliśmy kryć się z naszym projektem nie tylko przed nieprzyjacielem, ale - co równie ważne — przed naszymi ludźmi. Początkowo wiedzieli o nim tylko dwaj wyżsi oficerowie sztabu, zaś pierwsza wzmianka na piśmie pojawiła się dopiero na tydzień przed natarciem. Żołnierze dowiedzieli się o operacji zaledwie na trzy dni przed jej rozpoczęciem. Od tego momentu nikt -bez względu na stopień — nie mógł wyjechać na urlop do Kairu. Obawialiśmy się, że ktoś mógłby nieopatrznie zaalarmować nieprzyjaciela, wszelkie bowiem wiadomości o tym. co dzieje się w Kairze, trafiały prosto do Włoch.
Nasz plan zakładał, że przejdziemy przez lukę między wysuniętymi najbardziej na południe obozami nieprzyjaciela, zajdziemy je od tyłu -i uderzymy. Aby zapewnić sobie jak największą szansę sukcesu, chciałem przeprowadzić próbę. Nie mogliśmy, rzecz jasna, nazwać tego próbą operacji, jako że nikt nie wiedział o tejże operacji. Zapewniliśmy sobie pomoc RAF-u, aby żaden nieprzyjacielski lotnik nie wykrył olbrzymich tumanów kurzu wznieconych przez nasze kolumny.
Kwestia zaopatrzenia była absolutnie kluczowa — w tej dziedzinie balansowaliśmy zawsze na krawędzi. Nasze obliczone na 5 dni zapasy wkrótce wyczerpały się. Odtąd wodę, żywność i amunicję trzeba było przewozić w konwojach. Niezwykle ważne było dla ranie to, bym sprawował całkowitą kontrolę nad przebiegiem dostaw. Poświęcałem temu zagadnieniu stałą uwagę - byłem doskonale poinformowany o tym, gdzie dokładnie znajduje się dany konwój i kiedy można się go spodziewać w miejscu przeznaczenia. Powodzenie naszej operacji było możliwe jedynie przy sprawnej organizacji transportu.
Każdy z fortów, które mieliśmy zdobyć, obsadzony był siłami odpo-
116