W Eiemelku duma wzbiera.
— Gdyby się tak przejrzeć teraz? Gdyby spojrzeć w jasną wo i ocenić swą urodę?
Oto woda. Można zerkać w gładką toń, jak do lusterka. Ryb odszedł stąd na krótko, sterczy wędka tuż za łódką. Gdy niebawe rybak wróci, znowu wędkę w wodę rzuci.
Ełemelek brzegiem łodzi w jedną, drugą stronę chodzi, szyjk kręci i co chwila w stronę wody się nachyla, podziwiając kształt swe głowy w koralikach kolorowych.
— Pysznie, fajnie, znakomicie! Będę teraz całe życie stroił szyj w te śliczności, żeby każdy mi zazdrościł.
Koniec wędki leży blisko. Cóż to znowu za zjawisko? Jakiś robak. Czy on żywy? Podrobiony czy prawdziwy? Ełemelek bada sprawę zbliża oko lewe, prawe, głowę schyla, dziobem maca:-.
A już stary rybak wraca.
Chwycił wędkę zręcznie, prędko i zamachnął się tą wędką, 1 spojrzawszy, aż podskoczył, mówiąc:
— Czy mnie zwodzą oczy? Wróbel mi na wędce lata? Michaś! Tyś mi figla spłatał!
Biegnie Michaś.
— A to draka! Dziadzio w wodzie złowił ptaka!
Ej, nie figiel, nie żart wcale! Zaczepiły się korale o ten haczyk, ten
zdradliwy! Ełemelek nieszczęśliwy czuje, jak mu gardło ściska kulka twarda, gładka, śliska, cienką nitką przewleczona...
— Oj, umieram, ach, ach, konam! Przez korale te czerwone zaraz ducha... cirrr... wyzionę!
30