I
I
JK-RZYJAK/ęilSKI
obraźni, tylko pokazuje i udo słowni a to* co powinno wyłaniać sic spoza zasłony słów.
Wracając do pierwszej części pytania; nie mam na nic jednoznacznej odpowiedzi. Oczywiście, arcydzieło po obróbce przez media, w interpretacji filmowej, przełożone na język kultury masowej zostaje spłycone. Można się jednak zastanawiać, czy ci, którzy obejrzeli adaptację, przeczytaliby oryginał. Co więcej, tego typu przeróbki istniały zawsze. Z jednej strony mieliśmy arcydzieła, a z drugiej - ich wersje wkorzenione w kulturę popularną. Nie znamy do końca tekstu Homera, w cym sensie, iż nie wiemy, w jakich rozmaitych gatunkach niższych funkcjonował w starożytności. Historie liomcryckie trafiały do odbiorcy nic tylko przez arcydzieło Homera i adaptacje sceniczne epizodów homeryckich - były przede wszystkim opowiadane. W kulturze średniowiecznej, renesansowej i późniejszej istniała sztuka jarmarczna - składały się na nią w jakiejś mierze również adaptacje fabuł znanych, arcydziclnycli. Wszystko to funkcjonowało gdzieś na marginesach kultury i spełniało swoją - pozytywną - rolę. Oczywiście bieda zaczyna się wtedy, gdy media stają się tak potężne, że przygłuszają za pomocą bardzo hałaśliwej reklamy to, co oryginalne. Wtedy film, stanowiący przecież adaptację arcydzieła, na skutek swej ogromnej kampanii reklamowej ustawia owo arcydzieło w pozycji ubogiego krewnego.
Amerykański dziennikarz z ,.Los Angeles limes" tak opisał swoją wizytę w l.merze: „Kiaiy kilka lat temu znalazłem się w Luwrze, raczej niechętnie odbyłem obowiązkową pielgrzytnkę do Giocondy, malowidła znanego jako Mona Lisa .Jest to jedyny przez wszystkich rozpoznawany obraz na świec ie, lecz ja znalem jego wymiary: 76x53 cm. No i rzeczywiście - słyszałem cierpkie słowa rozczarowania z ust amerykańskich turystów, którzy tłoczyli się leokól obrazu, wykrzykując, żc jest on ■ciemny i malutki«. Lak czasem bywa z mitami, nawet tymi najbardziej heroicznymi: gdy już zostaną odnalezione i rozłożone na czynniki pierwsze, kurczą się do żałosnych rozmiarów gabloty muzealnej". Zbigniew Herbert w poświęconym temu samemu obrazowi wierszu pisał o „tłustej Włoszce” zamiast ..Jeruzalem w ramach”, a w Piwnicy pod Para nami podobno śpiewano kiedyś: „Oglądamy malarstwo włoskie; Rany boskie, jak nudno. Rany boskie". Kogo i dlaczego arcydzieła rozczaroieu-jąf Czy winne są tylko media, popularyzacja Mony l.isy //./ kartkach pocztowych ?
-
Mona Lisa to szczególny obraz. W tym przypadku społeczna funkcja arcydzieła została rozdęta do niebotycznych rozmiarów. Płótno stało się symbolem malarstwa renesansowego największym, najsławniejszym obrazem świata. Jeżeli obcuje sic z najsłynniejszym obrazem świata, można zapytać: no dobrze, ale obok wiszą inne arcydzieła, dlaczego akurat to płótno ma być najwspanialsze? Do tego dodajmy sposób ekspozycji Mony Lisy - ukrytej w szklanej gablocie (to właśnie szkło ją przyciemnia). Wokół mnóstwo Japończyków, którzy z uporem godnym lepszej sprawy fotografują ja, błyskając fleszami (oczywiście z tych zdjęć zostaje tylko flesz odbity w szybie). Wszystko to szalenie przeszkadza w odbiorze. Mono Lisa stanowi przykład dzieła, którego „arcydziclność medialna" przytłumiła wartość rzeczywistą samego obrazu. Ale przecież nie jest tak, że nie możemy rozkoszować się malarstwem włoskim.
Tylko jak dotrzeć ii o tej Mony Lisy, zwłaszcza po tym, jak Marcel Ducha mp domalował jej u\fsyf Albo na przykład do Dawida Michała Anio-luf Te dzieła pmą pod lawituf treści naddanych.
Rzeczywiście trudno dziś dotrzeć do Mony Lisy, bo chyba na dobre została przygnieciona stereotypami odbioru. Istnieje natomiast cała masa innych dzieł, które należy odkrywać. Znacznie ciekawiej jest, gdy wypatrzy się gdzieś w kącie sali muzealnej pracę budzącą żywe zainteresowanie, a potem się okaże, że to rzeczywiście wielkie dzieło. Nie wiedzieliśmy tego jednak wcześniej i nasz odbiór był odbiorem czysto spontanicznym. Coś takiego przydarzyło mi się kiedyś w Wenecji. Kiedy tam jechałem, miałem słabe pojęcie o malarstwie Giorgionego. W Galerii Akademii Burza Giorgioncgo naprawdę wywarła na mnie piorunujące wrażenie, lam jest niesłychana ekspresja. Stanąłem przed obrazem z otwartą gębą, a dopiero później dowiedziałem się. że to słynne dzieło. Mój odbiór płótna został jakby post factitm obudowany rym, co powinienem był wiedzieć wcześniej. Swoją drogą, to niezły dowód na to, że arcydzieła są wielkie także obiektywnie - niezależnie od towarzyszącej im famy czy reklamy.
Czy arcydzieło może być bestsellerem? Trzy odpowiedzi na to pytanie proszę rozważyć popularność poezji Wisławy Szy ntborskiej, a także tomiku To Miłosza.
Krótko i węzłowato: chyba może. Jeżeli bierzemy pod uwagę takie przykłady, to może.
67