Jerzy Mysliński
stania styczniowego, czy wreszcie półjawna, jak na przełomie lat 1905/1906 w Warszawie oraz w Zagłębiu Dąbrowskim.
Często, także w czasach najnowszych, mieliśmy do czynienia również z prasą półlegalną, formalnie zwalczaną przez państwo, faktycznie jednak tolerowaną albo z uwagi na nikłe konsekwencje społeczne jej oddziaływania, albo też z powodu niemożności skutecznego przeciwstawienia się zjawisku występującemu masowo i mającemu duże poparcie społeczne, jak np. w czasie rewolucji 1905-1907 czy podczas I wojny światowej. Niekiedy pewien liberalizm w stosunku do prasy nielegalnej wynikał z taktyki władz stwarzających sobie takim postępowaniem swoisty zawór bezpieczeństwa.
Odrębnym gatunkiem prasy konspiracyjnej była ta, którą wytwarzano za granicą i nielegalnie przemycano przez kordony. W ten sposób pisma legalne, lecz nie mające debitu w miejscu przeznaczenia, stawały się automatycznie nielegalne. Ten gatunek znany był niemal we wszystkich omawianych tu epokach, przy czym z reguły za granicą (w innym państwie lub w innym zaborze) wydawano periodyki o większej objętości i wymagające staranniejszej obróbki redakcyjnej. Były to na ogół czasopisma adresowane do bardziej kompetentnego odbiorcy, periodyki publicystyczne, społeczno-kulturalne, teoretycznopolityczne, organy partii. Niemożliwy był natomiast przepływ prasy emigracyjnej w czasie II wojny światowej ze względu na istniejące fronty wojenne. Nie oznacza to jednak, iż w Polsce nie znano głównych enuncjacji publicystycznych emigracji. Poznawano je przede wszystkim za pośrednictwem audycji radiowych.
Nowy środek komunikowania masowego — radiofonia — zasadniczo wpłynął na upowszechnianie informacji i opinii dotychczas rozchodzących się tylko za pośrednictwem prasy i innych druków. Przenikał on przez granice i fronty wojenne, upowszechniając przy tym także treści zawarte w różnojęzycznych pismach. Znamy to zresztą dobrze z ostatnich lat. Na skalę masową wojna w eterze rozgorzała w latach 1939-1945 i trwała, ze zmiennym napięciem, w latach późniejszych. Informacja radiowa istotnie wpływała na kształt i treści prasy konspiracyjnej, która obficie i szybko mogła korzystać z jej serwisu, co było szczególnie ważne w sytuacji, gdy obowiązywał zakaz posiadania prywatnych odbiorników lampowych. Próby zagłuszania nadajników zagranicznych miały, jak wiadomo, ograniczoną skuteczność i pewne rezultaty przynosiły tylko w dużych aglomeracjach miejskich. Zasadniczą barierą utrudniającą wykorzystywanie fal radiowych podczas wojny i po jej zakończeniu była polityka władz prowadząca do do-
minacji publicznej, a potem też domowej radiofonii przewodowej. Stosunek polskiej opinii publicznej do tych przedsięwzięć oddawały obiegowe nazwy: „szczekaczki” lub „kołchoźniki”. Przy ocenie oddziaływania stacji zagranicznych trzeba jednak brać pod uwagę fakt ich podwójnej dyspozycyjności: nie tylko w stosunku do formalnego nadawcy, ale też i wobec władz państwa, w którym zainstalowane były nadajniki i rozgłośnie, że przypomnę sprawę „Świtu” w Wielkiej Brytanii7.
Zawsze szczególnie silna była zależność między możliwościami techniczno-organizacyjnymi wydawców podziemnych a zasięgiem oddziaływania publikowanej przez nich prasy. Oczywiście, tylko nieliczni, zasobniejsi edytorzy, ci posługujący się wydajnymi technikami druku mogli liczyć na szerszy odbiór społeczny swych wytworów; inni z konieczności musieli się ograniczać do regionu lub jednej miejscowości. Zasięg konspiracyjnej prasy zależał także w znacznym stopniu od jej aparatu kolportażowego, który w warunkach konspiracji był jednym z najistotniejszych ogniw obiegu informacji i opinii. Najpopularniejsze tytuły opierały swoją dystrybucję na szybkiej służbie zbliżonej do kurierskiej, oddzielonej od rozpowszechniania innych druków. Czasami do szerszego obiegu prasy konspiracyjnej przyczyniały się tzw. punkty przebitkowe — wynalazek rosyjskiego ruchu robotniczego początku XX w. polegający na reedycji kolejnych numerów czasopisma na podstawie jednego egzemplarza nadesłanego z zagranicy lub z centrali wydawnictwa. Do tego typu działań zmuszały przeszkody w kolportażu, duża odległość od miejsca edycji gazety czy czasopisma, wreszcie stan infrastruktury komunikacyjnej kraju.
W przeciwieństwie do prasy legalnej, nielegalna angażowała głównie nieprofesjonalistów. Część z nich szybko zresztą zdobywała potrzebne kwalifikacje zawodowe; osoby zajmujące najważniejsze stanowiska redakcyjne z reguły opłacano. Niemniej pisma te zawsze przyciągały wolontariuszy; i jedni, i drudzy byli ludźmi głęboko ideowymi i odważnymi, zdającymi sobie sprawę z możliwości represji, a w czasie II wojny światowej — z groźby kary najwyższej. Nieporównanie więcej osób niż aparat redakcyjny i drukarski skupiały służby kolportażowe, na ogół działające na zasadzie pracy społecznej, dzięki ludziom bezinteresownie wykonującym zadania zlecone przez podziemną armię, organizację, partię. Poszczególne segmenty konspiracyj-
| T. Kochanowicz: Na wojennej emigracji. Wspomnienia z lat 1942-1944. Warszawa 1975.
91