industrializacji „fabryka jest prototypem ludzkiej egzystencji” (s. 75). A wobec tego myślenie ma rację bytu już tylko o tyle, o ile jest użyteczne dla przemysłu, o ile może być wykorzystane w charakterze środka produkcji. Podczas gdy na gruncie rozumu obiektywnego istniał rozziew między produkcją i kulturą, dzięki czemu kultura mogła zachować przynajmniej względną autonomię, to kultura doby indu-strializmu, uczyniona gałęzią przemysłu, jest elementem społecznego procesu reprodukcji, co prowadzi z jednej strony do pragmatyzacji i silniejszej ideologizacji kultury, z drugiej - do „despotycznej integracji” systemu społecznego, który usidla jednostkę.
Rozum subiektywny ma ostoję w jednostce i to - jak zgodnie podkreślają rzecznicy tej formy racjonalności - stanowi źródło godności i podmiotowości jednostki. Ale w cywilizacji mieszczańskiej podmiot jest ośrodkiem egoistycznego interesu samozachowawczego. Dialektyka procesu indywiduacji zarówno w teorii, jak w praktyce społecznej sprawia, że wzlot indywiduum kończy się jego upadkiem. „[Ajpoteoza «ja» i zasady samozachowania jako takiej prowadzi do kompletnego zagubienia indywiduum, do jego całkowitej negacji” (s. 131). Proces konstytucji, a potem autodestrukcji podmiotu zachodzi paralelnie w teorii - od Kartezjusza po pragmatyzm (nie mówiąc o postmodernizmie, o którym Horkheimer jeszcze nic nie wiedział, ale którego pojawienie się nie byłoby dlań żadnym zaskoczeniem) - i w praktyce społecznej - od kapitalizmu wolnokonkurencyjnego po monopolistyczny. Subiektywizacja rozumu stawia na porządku dziennym problem podmiotu, lecz najwyraźniej nie jest w stanie mu sprostać. „Duchowy imperializm abstrakcyjnej zasady interesu własnego” polega na tym, że treść rozumu kurczy się do jednego tylko elementu pierwotnej treści; element ten - interes samozachowawczy - niepomiernie się rozrasta, gdyż nie napotyka oporu ze strony innych elementów, które mogłyby mu wyznaczyć rozsądne granice; samozachowanie traci cel i samo, jako środek, staje się celem. Gdy idea samozachowania jest - kosztem całej reszty konstelacji idei, z której się wywodzi - absolutyzowana, gdy inne motywy istotne dla życia jednostkowego i współżycia społecznego są tłumione, znika społeczna spójnia, a , ja”, które chciało być wszystkim, staje się niczym. Horkheimer uważa, że socjalizacja nie jest konkurentką indywiduacji, lecz jej warunkiem.
Indywiduum absolutnie izolowane zawsze było iluzją. Najwyżej cenione cechy osobowościowe, jak niezależność, wola wolności, sympatia i zmysł sprawiedliwości, to cnoty zarówno społeczne, jak indywidualne. W pełni rozwinięte indywiduum jest ukoronowaniem pełni rozwoju społeczeństwa. Emancypacja indywiduum nie oznacza emancypacji od społeczeństwa, lecz uwolnienie społeczeństwa od atomizacji, która może osiągnąć apogeum w czasach kolektywizacji i kultury masowej (s. 141-142).
Przyczynkiem do destrukcji podmiotu jest też wspomniane już wprzęgnięcie myśli do przemysłu: jako składnik procesu produkcyjnego, część aparatury wytwórczej, rozum zatraca to właśnie, co stanowiło o jego subiektywności (w sensie podmiotowości) - spontaniczność i kreatywność, czyli sam się mechanizuje. Według Horkheimera absolutyzacja idei samozachowania, jak również określony tryb i konsekwencje rozwoju techniki, które wyrządzają szkodę podmiotowości, nie są zjawiskami samoistnymi. „Upadku indywiduum nie należy sprowadzać do techniki czy też do motywu samozachowania jako takiego; jego przyczyną nie jest produkcja per se, lecz jej formy - wzajemne stosunki ludzi w specyficznych ramach industrializmu” (s. 155).
Tu dotykamy bardzo istotnego aspektu instrumentalizacji rozumu. Rozum subiektywny, jak wynika z powyższego wywodu, jest instrumentem - jako środek do dowolnego celu, jako narzędzie, którym może posłużyć się każdy, jako tryb w maszynerii przemysłu - w przeciwieństwie do rozumu obiektywnego jako wiecznej substancji. Jednak rozum instrumentalny w ujęciu Horkheimera jest przede wszystkim kategorią, która obejmuje swym zasięgiem obie wskazane formy racjonalności, i dlatego nieporozumieniem byłoby utożsamianie rozumu instrumentalnego z rozumem subiektywnym. Inaczej niż większość filozofów, od Sokratesa po reprezentantów Oświecenia, którzy w rozumności upatrują najwyższą z cnót, rękojmię czystości sumienia i rąk oraz oddania sprawie wolności, a przy tym zapewniają, że „dzielność etyczna i rozum, z których czynności szlachetne wypływają, nie mają nic wspólnego z władzą despotów”1,
Arystoteles, Etyka nikomachejska, przeł. D. Gromska, Państwowe Wydawnictwo Naukowe, Warszawa 1956, s. 376.