Pouczające jest prześledzenie starań Kartezjusza o wytropienie siedziby „ja”, które nie znajduje się w przyrodzie, ale pozostaje w jej bliskości, dzięki czemu może na nią wpływać. Jego pierwszym dążeniem jest opanowanie namiętności, to znaczy przyrody, o ile dochodzi ona do głosu w nas. „Ja” oddaje się emocjom przyjemnym i pożytecznym, ale jest nieugięte wobec wszystkiego, co wywołuje smutek. Jego głównym celem musi być zapobieżenie szkodliwemu oddziaływaniu emocji na sądy. Matematyka, krystalicznie przejrzysta, niewzruszona i samowystarczalna, klasyczny instrument rozumu sformalizowanego, najlepiej obrazuje działanie tej surowej instancji. „Ja” opanowuje przyrodę. Inne ujęcie celów ,ja” niż w perspektywie jego nieokreślonej niezłomności, zacierałoby specyfikę tego pojęcia.
Tradycyjny katolicyzm Kartezjusza przyczynił się do osłabienia dualizmu, ja” i przyrody w jego filozofii. Późniejszy rozwój racjonalizmu, a następnie subiektywnego idealizmu zmierzał coraz wyraźniej do przezwyciężenia tego dualizmu za pośrednictwem próby roztopienia pojęcia przyrody - a w rezultacie całej treści doświadczenia - w ,ja”, któremu przypisano status transcendentalnego. W miarę jak tendencja ta nabierała radykalizmu, rosło znaczenie starego, bardziej naiwnego i stąd też nie tak bardzo nieprzejednanego dualizmu Kartezjańskiej teorii substancji w obrębie samego ,ja”. Najdobitniejszym tego przykładem jest skrajnie subiektywna filozofia transcendentalna Fichtego. We wczesnej jego teorii, zgodnie z którą j edyną raison d'etre świata jest stworzenie pola działania dla władczej transcendentalnej jaźni, stosunek między ,ja” i przyrodą polega na tyranii. Całe uniwersum staje się narzędziem, ja”, chociaż , ja”, abstrahując od jego nieograniczonej działalności, nie ma żadnej substancji ani znaczenia. Aczkolwiek nowoczesna ideologia jest znacznie bliższa Fichtemu, niż się powszechnie przypuszcza, uwolniła się ona od takich metafizycznych zakotwiczeń, a antagonizm między abstrakcyjnym ,ja” i przyrodą pozbawioną jakiegokolwiek immanentnego znaczenia jest zaciemniany przez mgliste absoluty, w rodzaju idei postępu, sukcesu, szczęścia czy doświadczenia.
Jednakże przyrodę traktuje się dziś w większym stopniu niż kiedykolwiek wcześniej jako zwykłe narzędzie człowieka. Jest ona przedmiotem totalnego wyzysku, który nie ma żadnego ustanowionego przez rozum celu, a więc i żadnej granicy. Bezgraniczny imperializm człowieka jest nienasycony. Panowanie gatunku ludzkiego na ziemi jest nieporównywalne z tymi epokami historii naturalnej, w których inne gatunki zwierząt reprezentowały najwyższe formy rozwoju organicznego. Ich żądze były ograniczane przez wymogi ich fizycznej egzystencji. Ludzka żądza rozprzestrzeniania władzy na dwie nieskończoności, mikrokosmos i uniwersum, nie wynika rzecz jasna bezpośrednio z natury człowieka, lecz ze struktury społeczeństwa. Podobnie jak światowe podboje narodów imperialistycznych należy wywodzić z ich walk wewnętrznych, nie zaś z tak zwanego charakteru narodowego, tak i totalitarne ujarzmienie przez gatunek ludzki wszystkiego, co oddziela on od siebie, ma za przyczynę nie tyle wrodzone właściwości człowieka, ile raczej stosunki między ludźmi. Stan wojenny między nimi w czasie wojny i pokoju, jest kluczem do nienasycenia tego gatunku i do praktycznych sposobów działania, które są jego konsekwencją; jest to również klucz do kategorii i metod naukowej inteligencji, które ujmują przyrodę wyłącznie z punktu widzenia jej najskuteczniejszego wyzysku. Taka forma percepcji rzutuje także na sposób, w jaki ludzie postrzegają siebie nawzajem w swych stosunkach ekonomicznych i politycznych. Model ludzkiego oglądu przyrody, oddziałując zwrotnie na wizerunek człowieka w ludzkim duchu, determinuje go i wyklucza ostatni obiektywny cel, jaki mógłby stanowić motywację tego procesu. Tłumienie pragnień, uskuteczniane przez społeczeństwo za pomocą,ja”, staje się coraz bardziej nierozumne nie tylko w oczach całej populacji, lecz także każdego indywiduum. Im hałaśliwiej akceptuje się i propaguje ideę racjonalności, tym silniejszy staje się w człowieku świadomy i nieświadomy resentyment wobec cywilizacji i jej instancji w indywiduum,, ja”.
Jak natura - w człowieku i poza nim - reaguje na ów antagonizm we wszystkich fazach jej ucisku? Jakie są psychologiczne, polityczne i filozoficzne przejawy jej rewolty? Czy możliwe jest zniesienie tego konfliktu za pośrednictwem „powrotu do natury”, wskrzeszenia starych doktryn lub stworzenia nowych mitów?
Każda ludzka istota doświadcza od urodzenia tyranii cywilizacji. Władza ojca jawi się dziecku jako przemożna, jako dosłownie nadnaturalna. Ojcowski rozkaz jest rozumem wyzwolonym od natury,