w jakim żyli jego przodkowie; właściwości indywiduum są nie tyle efektem racjonalnego wychowania, ile raczej atawistycznymi refleksami tradycji mimetycznej.
We współczesnym kryzysie problem mimesis jest szczególnie palący. Początkiem cywilizacji są wrodzone impulsy mimetyczne człowieka, lecz cywilizacja musi poza nie wykroczyć, i je przewartościować. Kulturowy postęp w ogólności, tak samo jak indywidualne wychowanie - czyli filogenetyczne i ontogenetyczne procesy cywilizacyjne - polegają w dużej mierze na przeobrażeniu zachowań mimetycznych w racjonalne. Jak ludy prymitywne muszą się uczyć, że uzyskają lepsze zbiory, gdy będą należycie uprawiać ziemię, nie zaś stosować magię, tak i współczesne dziecko musi się uczyć poskramiać swe impulsy mimetyczne i kierować je ku określonemu celowi. Świadome dostosowanie się, a koniec końców panowanie, zastępują różne formy mimesis. Naukowy postęp jest teoretycznym wyrazem tej zmiany: formuła wypiera obraz, kalkulator - rytualne tańce. Dostosowanie się oznacza upodobnienie się do świata przedmiotów w imię samozachowania. Ta umyślna (w przeciwieństwie do odruchowej) mimikra jest powszechną zasadą cywilizacji.
Judaizm i chrześcijaństwo usiłowały nadać sens temu powściąganiu prymitywnych popędów, zamienić ślepą rezygnację w zrozumienie i nadzieję. W tym celu odwoływały się do mesjanicznej teorii zbawienia i wiecznej szczęśliwości. Europejskie szkoły filozoficzne próbowały to religijne dziedzictwo rozwijać za pośrednictwem racjonalnego, czy raczej racjonalistycznego myślenia, i nawet te, które odnosiły się do religii negatywnie, ateistyczne, przyczyniły się do zachowania tych idei, ponieważ nie popierały separowania zneutralizowanej religii jako odrębnej dziedziny. Wielkie rewolucje, spadkobierczynie filozofii, w znacznym stopniu transpono-wały poglądy mas, oparte na absolutnej wierze, na obszar polityki. Jednakże nowoczesny nacjonalizm ewidentnie nie zdołał wzniecić w masach tej ożywczej wiary, jaką dawała im religia. Jakkolwiek Francuzi stale skłonni byli umierać za ojczyznę i cesarza, jego słynna reforma społeczna budziła w nich za mało nadziei, by dało się żyć. Restytuowanie przez Napoleona katolicyzmu dowodzi, że masy nie mogły znieść bolesnego tłumienia naturalnych popędów - narzuconego im przez jego program społeczny i polityczny - bez transcendentnej pociechy. Do podobnej refleksji skłania nowoczesna Rosja.
Jeżeli definitywne wyparcie impulsu mimetycznego nie gwarantuje urzeczywistnienia możliwości człowieka, impuls ten będzie się wciąż czaił, gotowy wyskoczyć z ukrycia z niszczycielską siłą. Tak więc, gdy nie istnieje żadna inna norma niż status quo, gdy cała nadzieja na szczęście, jaką może zaoferować rozum, polega na tym, że ochrania on rzeczywistość taką, jaką ona jest, a nawet wzmaga jej presję, impuls mimetyczny nigdy nie zostanie naprawdę przezwyciężony. Przybierze wówczas regresywną i karykaturalną postać, czego dowodzi przykład pruderyjnych cenzorów pornografii, którzy folgują tabuizowanym popędom z nienawiścią i pogardą. Podległe masy ochoczo identyfikują się z siłami represji. Nic dziwnego, skoro tylko w ich służbie wolno im ulec wypartym impulsom mimetycz-nym, potrzebie ekspresji. Ich reakcją na ucisk jest naśladownictwo - niepohamowane pragnienie prześladowania. Pragnienie to jest z kolei wykorzystywane do utrwalania systemu, który je zrodził. Z tego punktu widzenia człowiek współczesny nie różni się tak bardzo od swych średniowiecznych przodków, wyłączając wybór ofiar. Polityczni wygnańcy, ekscentryczne sekty religijne, jak niemieccy Badacze Pisma Świętego, a także ekstrawagancko ubrani zajęli miejsce czarownic, czarowników i heretyków; no i są jeszcze Żydzi. Kto uczestniczył kiedykolwiek w narodowosocjalistycznym wiecu w Niemczech, wie, że zarówno mówcy, jak i słuchacze największą przyjemność upatrywali w dawaniu upustu społecznie uciśnionym popędom mimetycznym, takim choćby, jak ośmieszanie i napastowanie „wrogów rasowych”, których oskarżano o bezwstydne wystawianie na pokaz własnych mimetycznych nawyków. Punktem kulminacyjnym wiecu był moment, w którym mówca odgrywał Żyda. Naśladował tych, którym życzył zagłady. Parodie te wywoływały gromką wesołość, gdyż oto zakazany naturalny popęd znajdował ujście bez obawy przed naganą.
Z niezrównaną inwencją Victor Hugo w powieści Człowiek śmiechu ukazał antropologiczną filiację wesołości, wściekłości i naśladownictwa. Scena w brytyjskiej Izbie Lordów, w której śmiech triumfuje nad prawdą jest mistrzowskim wykładem z psychologii społecznej. Rozdział nosi tytuł „Burze ludzkie przysparzają więcej