ować, aby na pewne manipulacje należące do kategorii znaków nie reagowała jako na sygnały. Na przykład "1;ak się rzecz ma z kalkulatorem, gdy za jego pomocą próbujemy dzielić przez 0, które skądinąd jest w tym systemie znakiem. Można się jednak spierać o to, czy-i w tym wypadku występuje ono jako znak, oraz utrzymywać, że „dla kalkulatora” znakiem jest to tylko, co jest sygnałem, to znaczy, co powoduje wykonanie przezeń działania.
O ile definiowanie sygnałów ze względu na ich stosunek do odbiorcy okazuje się przydatne w naukach przyrodniczych f przeważnie w technice; o tyle nauki humanistyczne, konstruując pojęcie sygnału, częściej korzystają z relacji nadawca—znak. Mówi się więc, że sygnałami są zaimki, z uwagi na swą funkcję wskazywania, a nawet wszelkie znaki dźwiękowe 'mowy, z uwagi na to, iż wyrażając treści psychiczne mówiącego i wywołując takież treści u słuchacza, służą do porozumiewania się (Gołąb, Heinz, Polański, 1968:550). Niekiedy zakres pojęcia sygnału ulega zwężeniu, jak np. w takiej definicji:, „Sygnał jest to zjawisko sztucznie wywołane, którego stwierdzenie, pierwotnie w łączności z uprzytomnieniem sobie treści pewnej konwencji, a później samo, prowadzi osoby znające odnośną konwencję do wniosku o zachodzeniu innego zjawiska lub do pewnego postanowienia. Konwencja zaś, o której wyżej mowa, to przyrzeczenie pewnych osób, że wywołają zjawisko będące sygnałem tylko wtedy, gdy zachodzić będzie również zjawisko sygnalizowane (którym może być również czyjś rozkaz)” (Ajdukiewicz, 1960:102—103). Przytoczona charakterystyka sygnałów pasuje zwłaszcza do takich wypadków, jak bicie w dzwony na Anioł Pański, gdy na zegarze wybije określona godzina, czy uderzenie w gong na polecenie inspicjenta teatralnego.
Jak widać, sygnał jest tutaj znakiem konwencjonalnym, sztucznie wywołanym, mającym swego określonego nadawcę. Znaczna , więc rozbieżność zachodzi między poszczególnymi pojęciami sygpału. Według jednego poglądu sygnały mają'" charakter naturalny, według drugiego — konwencjonalny; według jednego' pozbawione są nadawcy, według drugiego są. przez kogoś umyślnie wywołane; według jednego — o tym, czy coś jest sygnałem, decyduje jego stosunek do odbiorców, według drugiego — relacja nadawca—sygnał.
Które rozumienie słowa „sygnał” przeważa, jeśli abstrahować od użyć specjalnych, np. w neurofizjoiogii czy telekomunikacji? Najczęściej bodajże i najpowszechniej skłonni jesteśmy nazywać sygnałami znaki spełniające dwa zarazem warunki: ten, że zostały przez kogoś umyślnie i świadomie nadane, oraz ten, że wywołują czyjeś działanie lub zachowanie. Ściślej, użycie czegoś jako sygnału, użycie sygnalizacyjne jest to użycie czegoś przez kogoś w tym celu, aby odbiorca znaku zachował się tak a tak bądź tak a tak działał. Między innymi więc mówienie bywa najczęściej używaniem wyrażeń jako sygnałów, mianowicie jako znaków mających wywołać określone reakcje słuchacza: zrozumienie wypowiedzi, pomyślenie o tym, co nadawca ma na myśli, wreszcie określone zachowanie językowe, np. udzielenie odpowiedzi, oraz pozajęzykowe, np, zgodę na coś,, powstrzymanie się od działania czy też wykonanie pewnej czynności.
Choć same sygnały bywają zarówno zjawiskami naturalnymi, np. to, że się ściemniło, jako sygnał, żeby zapalić światło, jak też zdarzeniami nienaturalnymi, m.in. zaś konwencjonalnymi, np. wywieszenie białej flagi na znak kapitulacji, to jednak relacja między sygnałem a sygnalizowanym stanem rzeczy ma —■ przy
157