KOMPOZYCJA
ni wielbiciele, których serca na jej widok przyspieszały rytm, chociaż mocne głowy zachowywały trzeźwość, i ci młodzieńcy oszczędzili pannie Archer najgorszego z umartwień grożących jej płci i wieku. Nie zabrakło jej niczego z rzeczy potrzebnych młodej dziewczynie do szczęścia, uprzejmych względów, uwielbienia, cukierków, bukietów i świadomości, że nie odmówiono jej żadnego z przywilejów w świecie, w którym się obracała; miała wiele okazji do tańca, mnóstwo nowych sukien, londyńskiego „Spectatora”, nowości literackie, muzykę Gounoda, poezję Browninga i prozę George Eliot.
Henry James, Portret damy (fragmenty) przeł. M. Skibniewska
(b). Mieszkałem już w tym domu od jakiegoś tygodnia, kiedy zauważyłem, że skrzynka należąca do mieszkania nr 2 jest zaopatrzona w ciekawy kartonik z nazwiskiem. Był drukowany, oficjalny niczym od Cartiera, i brzmiał: Parma Holi-dayGolightly — a pod spodem, w rogu: w podróży. Zaczęło mnie to prześladować jak melodia: Panna Holiday Golightly, w podróży.
Pewnej nocy, a było już dobrze po dwunastej, obudził mnie głos pana Y unio-szi wykrzykującego coś na schodach. Ponieważ mieszkał na najwyższym piętrze, więc jego głos rozlegał się po całym domu, rozeźlony i surowy:
— Panno Golightly! Muszę zaprotestować!
Głos, który ozwał się w odpowiedzi, dochodził z samego dołu, i był głupko-wato-młody i rozbawiony:
— Och, kochany, przepraszam. Zgubiłam ten cholerny klucz.
— Nie może pani wciąż dzwonić do moich drzwi. Proszę, bardzo proszę, żeby pani kazała sobie dorobić klucz.
— Kiedy je wszystkie gubię.
— Ja pracuję i muszę spać! — krzyknął pan Yunioszi. — A pani wciąż do mnie dzwoni...
— Och, nie gniewaj się, kochaneczku, już więcej nie będę. I jeżeli pan obieca, że nie będzie zły — jej głos zbliżał się; wchodziła po schodach — to może pozwolę panu zrobić te zdjęcia, o których mówiliśmy.
Tymczasem wstałem z łóżka i uchyliłem drzwi o cal. Słyszałem milczenie pana Yunioszi; słyszałem je, ponieważ towarzyszyła mu wyraźna zmiana oddechu.
— Kiedy? — zapytał.
Dziewczyna roześmiała się.
— Kiedyś — odparła, połykając to słowo.
— Każdej chwili — rzekł i zamknął drzwi.
Wyszedłem na klatkę schodową i wychyliłem się przez poręcz na tyle, żeby widzieć, nie będąc widzianym. Była jeszcze na schodach; doszła właśnie do po-
51
rurowany, nie odry-•- Dom wznoszący się ■ąbardziej charaktery-- rtarałem się tu na-
~: oczekując przenikli-: da dziewczyna po-.ał się, zadzierając lila się, chwyciła go kujący wytrwale, znalazł tonić psa i stwierdzić, że :sta. która ubrana była Du mu się bardzo ładna, r —mieszkanką domu; syn mru. ze względu na stan u— rości. Teraz już dwaj
"o: się pan Touchett. sżna młoda Amerykanka : re sposobu, w jaki pora-
: Durel i uznawało Edith u rsm byłaby przeciwne-: rczostałe mają gust . - ; : r.sć podobania się, ~ : muzo niedostępnym; sr.e siły. Isabel wiry, jej siostrze, lecz "ur.:. że potrzebne są : r; niezwykle oczyta-uu; := epickim; obawiano ~ e_sacja z nią byłaby es: uważana za mądrą . r-uu'2 ukradkiem i cho-• ; ■ cytatów i aluzji do i=u -uemal wszystkie inne u uekawość życia, toteż Oczywiście przezorność u * *: umiarów, aby Isabel m u dowali się dość licz