Richard Schcchner
Jeżeli stare dychotomiczne podziały między zabawą i pracą, zabawą i powagą. zabawą i rytuałem są zbyt surowe lub ograniczone kulturowo; jeżeli niesłuszne jest klasyczne odróżnienie zabawy dziecięcej od zabawy dorosłych; jeżeli zabawa nie musi być ani dobrowolna, ani wesoła; jeżeli charakteryzuje ją stała płynność i giętkość; jeśli studia etologiczne i semiotyczne, przyznające zabawie funkcje poznawcze, badawcze, twórcze i komunikacyjne, odnoszą się w równym stopniu do działalności niebędącej zabawą; jeśli studia psychoanalityczne, które łączą zabawę z ekspresją i redukcją niepokoju i agresji, odnoszą się w równym stopniu do działalności niebędącej zabawą; jeżeli ustalenie stosunków czasowo-przestrzennych między dzieckiem a rodzicami nie stanowi podstawy dziecięcych i dorosłych zabaw, włączając w to sztukę i religię; jeżeli zabawa nie zawsze jest stanem przejściowym, „liminalnym” i „liminoidal-nym”1; jeżeli wszystkie definicje zabawy stanowią „ideologie” — projekcje i jarzmo określonej kultury — to jak w ogóle możemy mówić o tym, o czym mowa?
Być może uczeni powinni ogłosić moratorium na definiowanie zabawy. Być może, jak pisze Victor Turner w jednym ze swych ostatnich tekstów, zabawa jest niedefiniowalna. „Wedle mnie” — napisał Turner — „zabawa nie daje się umieścić w żadnym określonym miejscu; jest ulotna i niepodatna na lokalizację, umieszczenie, ustalenie — to dżoker w talii neuroantropologicznych aktów [!]”2. Oznajmiwszy to, jednak Turner nie może się oprzeć wyzwaniu. Delikatnie prze-
, u"^a8ę z „zabawy” („gry”) na jorigranie" — przejście równie rozstrzygające, jak to od „rytuału” do „rytuałizacj i”:
Roz igranie stanowi lotną, czasem niebezpiecznie wybuchową substancję [...] Zabawa jest najwyższym bricoteur5 kruchych, chwilowych konstrukcji, jak kokon poczwarki albo stoczę gniazdo. (...) Jej meta przesłań i a składają się z bezładnej mieszaniny oczywiście nieprzystających do siebie elementów. [...] Jakkolwiek jednak swobodnie toczyłoby się koło zabawy, odkrywa nam ono (o czym przekonuje Mihaly Csikszentmihalyi) możliwość zmiany naszych celów, i stąd — przebudowy tego, co nasza kultura uznaje za rzeczywistość3 4.
Turner konkluduje, że zabawa stanowi rodzaj aktywności — albo zespół aktywności — których kategorycznie nie daje się kategoryzować; jest to „anty-”, przez które wszystkie kategorie tracą stabilność. [...]
Spójna teoria zabawy powinna by uznać, że zabawa i rytuał stanowią komplementarne, etologicznie uwarunkowane zachowania, które u istot ludzkich pojawiają się nieustannie przez całe życie; że zabawa sama tworzy swoje (zmienne) granice i obszary — wielość rzeczywistości śliskich, chłonnych, pełnych twórczego kłamstwa i oszustw; że zabawa jest niebezpieczna i dlatego trzeba się czuć bezpiecznie, by ją rozpocząć; że często ukrywa się lub maskuje te niebezpieczeństwa, mówiąc, iż zabawa jest „radosna”, „dobrowolna”, jest „formą wypoczynku” albo jest „ulotna” — gdy w istocie radość zabawy, o ile w ogóle się pojawia, polega na igraszkach z ogniem, na wyjściu z siebie, odwróceniu akceptowanych procedur i hierarchii; że zabawa ma charakter per-formatywny, włączając aktorów, reżyserów, widzów i komentatorów w czterogłosową wymianę, która — jako że każdy uczestnik czy uczestniczka ma tutaj swoje cele i z pasją do nich dąży — często przebiega dysonansowo5. [...]
Maja-lila: wielość rzeczywistości w zabawie
W krajach Zachodu zabawa jest kategorią podejrzaną: to działanie skażone nierzeczywistością, nieautentycznością, podwójnością, udaniem, rozwiązłością, błazenadą, niekonsekwencją. [...]
Stanem właściwym uczestnikom obrzędów przejścia (rites de passage), gdy przekraczają próg (po łacinie limen, -mis, stąd „liminalny”), porzucając swój pierwotny status społeczny i/lub włączając się do nowego statusu, albo — przypominającym go (-oid/a, stąd „liminoidalny”) — stanem właściwym uczestnikom rozrywki. Zob. w niniejszym tomie: Arnold van Gennep, Obrzędy przejścia — s. 115 w dziale ,.Rytuałizacja”; Victor Turner, Teatr w codzienności, codzienność w teatrze — s. 450 w dziale „Akcja” (przyp. red. tomu).
Victor Turner, Body, Brain, and Culture, „Zygon” nr 18 (3), s. 233.
Po francusku: majsterkowiczem (przyp. red. tomu).
Victor Turner, Body, Brain, and Culture, s. 233-234.
Zob. Brian Sutton-Smith, Epilogue: Play as Performance, w: Play and Leaming, red. Brian Sutton-Smith, New York 1979. [...] Jak twierdzi autor (s. 297), „o ile język jest zawsze dialogiem, usytuowanym aktem, a nie zwykłym tekstem, o tyle wszystkie formy ekspresyjne, do których należy też zabawa, są kwadralogami [!]. Zawsze uczestniczą w nich bowiem przynajmniej cztery pierwszorzędne partie: grupa jednostek wystawiających (lub kreujących) zdarzenie jako aktorzy lub współaktorzy; grupa, która przyjmuje ich komunikaty (publiczność), i grupa urządzająca wyścigi lub dyrygująca symfonią (kierownicy)”. U Sutton-Smitha mogę naliczyć tylko trzy grupy, dodaję jednak do nich czwartą: komentatorów — krytyków i uczonych — którzy mogą nawet nie uczestniczyć w zdarzeniu, ale których dyskurs wpływa nie tylko na przyszłe przedstawienia, ale i na odbiór przeszłych.