To świadectwo ma w naszej sprawie wagę pierwszorzędną, ale trudno kryć. te wprowadza nas zarazem w kolejny kłopot, i co nic byle jaki. Komplikuje ścieżki naszych dochodzeń. Pośrednio bowiem narzuca nam ono pytanie: w jakim to środowisku wyznaniowym odbywał się archetyp Dziadów. inspirujący poetę rzeczywisty obrzęd Radawnicy? Prawosławnym? unickim? katolickim? Wzgląd na sytuację w części IV Icazal przyjąć, że było to środowisko greckokatolickie. Nic ma tam co do tego wątpliwości: ksiądz jest owdowiałym parochem unickim. Niemniej przy części II nasuwają się niejasności i skrupuły, które w takiej potrzebie jak niniejsza wymagają, by je przedyskutować zc wszech miar i dowodnie rozstrzygnąć.
Dcmichowicz świadczy, że obrzęd Przewodów na Wołyniu rozpowszechniał się, żc w niektórych okolicach utwierdzał się także w parafiach katolickich, a CO za tym idzie, wśród ludu wsi polskiej. Otóż pierwsza redakcja Dziadów cz. II zdaje się temu jakby przyświadczać. W spoć ryzowanym obrzędzie bierze tam udział duchowny (ksiądz czy paroch? —
0 to mniejsza, bo na terenach mieszanych katolicko-unickich bywały to nazwy wymienne)
1 on to wplata w obrzęd modlitwę „Anioł Pański". „Anioł Pański" zas jest to modlitwa związana organicznie z ceremoniami kościoła katolickiego, polsko—katolickiego. Jest ona obrzędowo związana właśnie z pamięcią o zmarłych, śpiewa się ją czy odmawia na każdym pogrzebie. Końcowa apostrofa: „Wieczne odpoczywanie...", jest z całością związana integralnie, jest właściwym wskaźnikiem przeznaczenia.
Otóż na Wołyniu w okolicy Dedcrkalów „Anioł Pański" śpiewany był na Przewodach tylko katolickich i przez ludność polską; na obrzędach greckokatolickich śpiew i modlitwy odbywały się w języku miejscowym, ukraińskim. Na Nowogródczyznic, gdzie poeta mógł przyglądnąć się i przysłuchać obrzędowi rzeczywiście odprawianemu, byłożby inaczej? Jeżeli więc w pierwszej redakcji utworu kierownik ceremonii intonuje tę modlitwę, a Chór wiernych wtóruje mu i modlitwę powtarza, mialżeby wzorcowy obrzęd główny odbywać się pierwotnie w parafii katolickiej, polsko-katolickiej?
Domniemanie takie zdaje się wyraźnie sprzeciwiać rzeczywistości. Na ziemiach białoruskich, w węższej ojczyźnie poety, podwaliną wyznania rzymskokatolickiego była szlachta, uboga, rolnicza, ale zawsze szlachta zaściankowa. Była ona tam jednakowoż w wysokim procencie elementem imigracyjnym, osadniczym; mieszkała tu może i od lat czterystu, niemniej przyszła zc stron dalszych i tu się osiedliła. Przybyła zaś z Dobrzyna czy w ogóle z Mazowsza. Jeżeli się wiązała z elementem tubylczym, to oczywiście tylko drobnoszlachcc-kim, który też sobie rychło zjednała i zasymilowała. Ze swoich stron praojczystych zaś nic zaczerpnęła i nie przywiozła ona obrzędowego zwyczaju zaduszek w tej formie, o jaką nam tu chodzi. Za punkt dyshonoru nawet uważałaby przyjmowanie go od prostoty, od miejscowych chłopów niewolnych, od gminu, co w tamtejszych stronach znaczyło zasadniczo: od gminu białoruskiego, różnego więc mową, dalekiego także wyznaniowo. Toteż o polsko--katolickim, z Nowogródczyzny zaczerpniętym pierwowzorze Dziadów mówić nic można bez obrazy rzeczywistości. Obrzędu Dziadów po zaściankach nic obserwowano. Wieś zaś była unicka, tzn. wyznaniowo odrębna, daleka. Młody Mickiewicz tymczasem słyszał na obrzędzie katolicką modlitwę „Anioł Pański". Jakże to zatem?