Spoistość tej liryki, jej tożsamość w każdym okresie życia poety wykażą dwa następujące teksty:
1. Lecz jutro ręce wyciągnie w zachwycie,
Gdyż nie na darmo tłukły o niebiosa:
Już spada manna, już rzeżwi nas rosa
I słodzi to gorzkie życie.
2. Lecz Ty, o którym chcę wierzyć, że jesteś,
Poślij tam, gdzie — jeśli ją mam - będzie moja dusza, Pocieszyciela Twego — Wolfganga Amadeusza.
Pierwsza z przytoczonych stroi pochodzi z Przed-śpiewu, którym Wittlin swoją autoantologię otworzył, druga — z P o s t s c t r i p t u m do mo j eg o życia, którym została zamknięta. Pierwsza jest aluzją do Śmierci szczęśliwej, druga mówi o niej wprost, określając jej naturę. Tajemnice śmierci, sekrety nieuchronnego, wieczystego przemijania nigdy nie zaprzestawały nurtować umysłu autora Hymnów, były leitmotiyem i substancją — czyli esencjami — całej jego twórczości, a w elekcie dawały arcydzieła: wsrod liryków wiersze takie jak A Ja r echer che du temps perdu lub Tren XX, z prozy zaś powieść Sól ziemi albo Mój Lwów, wspomnienie o mieście rodzinnym, zakończone spacerem wrogów zbratanych po śmierci: . . . w
„Olicerowie austriackich dragonów, z monoklami w pustych oczodołach, dzwonią ostrogami. Właśnie wyszli z cukierni Sotschka na placu Mariackim i salutują szeleszczące jedwabiem szansonistki. Ukraińscy siczowcy z roku 1918 idą pod rękę z polskimi obrońcami Lwowa, z «orlętami». Duchy Sokołów prornenują się obok żydowskich iootbalistów z drużyny «Hasmonea». Tłum ros-nir / bocznych ulic dołączają się strażacy, sługi, «co "toluly na bramie, i buły piskate», i panny, co na reu-IItonach z samym Grottgerem tańczyły lansjera, i pri-mtnlonny, co występowały w pierwszych operetkach nilmlHtcha. Cała złota młodzież, jaką w ciągu stulecia widział Lwów, wyroiła się na Corso'. Czarna iala wytrwa się na jezdnię i wali pod pomnik Mickiewicz a" (pcdkr. J. R.).
Sląd wniosek, że Wittlin uważał poezję za siłę wo-hrr śmierci nadrzędną, siłę miłosierdzia absolutnego Idóia podyktowała mu w roku 1923 epitafium wybaczające winę Eligiuszowi Niewiadomskiemu (Podzwonne za skazańca). Publikacja tego wiersza wyma-gnln dużej — jak naówczas — odwagi i wielu ze strony nulowi zabiegań. Dziś, w naszych oczach, Podzwonne stanowi przede wszystkim dokument, w którym przejawia się odrębność postawy myślowej i moralnej zarazem poety z prawicą polityczną pod żadnym względem nie związanego. Postawę tę, której Wittlin póki życia dawał wyraz w swojej twórczości, nazwać trzeba humanitaryzmem integralnym. Wreszcie pomijając sytuację historyczną, Podzwonne to w nieskończonym łańcuchu reakcji poetyckich na fenomen śmierci wariant niezmiernie ciekawy choćby przez swoją ekspresję, w której — rzecz u Wittlina charakterystyczna — symbolizm jak gdyby spod znaku Maeterlincka ze strofy pierwszej w strofie drugiej przeobraża się w realizm dość szczególny, bliższy bowiem estetyce siedemnastowiecznej aniżeli Jatom dwudziestym:
W jakiej cieplarni rozkwitnął zimą ten bukiet róż,
By zapach śmierci swą wonią przygłuszyć w dłoni skazańca?
W jakiej malarni mieszali czarni malarze dusz
Trujące farby na portret pierwszego w Polsce wybrańca?
8
9