Słowo
nic mówiąc już o modach epoki. Zasadnicze było dla niego pytanie o początek literatury współczesnej. Zrodziła się ona istotnie z Baudelaire'a i Flauberta... w połowie wieku, w chwili raczej spokojnej, dzięki pisarzom bynajmniej nie rewolucyjnym. Zarazem jednak zwróciła się przeciwko mieszczaństwu! Właściwą dziedziną zmiany byłaby więc konwencja zbiorowa, nie -światopogląd pisarzy; do 1850 dążyła ona do uspołecznienia języka, oczywiście za cenę mistyfikacji, później zaś, pękając, kazała każdemu poecie z osobna zmierzać... zmierzać do czego właściwie? Do „nadnatury", „samobójstwa" czy ponownej mistyfikacji?
Usiłując pogodzić marksistowską interpretację historii ze spojrzeniem na literaturę, właściwym najbardziej rozjątrzonemu awangardyzmowi, Barthes - wbrew pozorom - nader niewyraźnie widział przyszłość. Jego rozumowanie - dzięki arbitralnemu podziałowi - naruszało samo pojęcie literatury, część jej odsyłając beztrosko do piekła mistyfikacji, część znowuż. tę szlachetniejszą, skazując na samozagładę... Podobnie dwoiste było proroctwo rozwoju. Barthes ocalał dla literackiej przyszłości poezję współczesną z jednej strony (przykładowo: Chara), prozę neutralną, „białą”, z drugiej: taką prozę, która by starała się utrzymać poza wszelkim stylem zbiorowym, ograniczając się do bezosobowego jakby notowania zjawisk. Był to właśnie upragniony „stopień zero stylu”, od którego - mniemał Barthes - mogłaby się rozpocząć odnowa literatury. Jego warunki spełniał na przykład Camus... ale tylko w Obcym. Albowiem ów „stopień zero” winien był być nie „formalnym narzędziem w służbie triumfującej ideologii”, ale „sposobem istnienia milczenia”, jakby równaniem „nie mniej przezroczystym niż algebra”. Barthes, jeden z pierwszych, rozpoznał też talent Rob-be-Grilleta, uderzony jego teoriami opisu neutralnego, pozbawionego tej znaczeniowej lepkości, którą do stylu wprowadza metafora.
Jak łatwo spostrzec, te rozważania nic zapowiadają wcale późniejszego strukturalisty. Już wtedy jednak Barthes krążył wokół przeświadczeń, które później rozjaśnił. W literaturze widział zwłaszcza problematykę języka i formy; decydujące znaczenie przypisywał stylowi zbiorowemu; intrygowało go nakładanie się języków krytycznych, używanych w danej epoce. Słowem, mj* mowało go to, co sam nazywał „odpowiedzialnością form'*. „Dopiero przy końcu Mitologii zdałem sobie sprawę - przypomina — że należy postawić tę kwestię w terminach znaczenia. Odtąd znaczenie stało się moją główną troską. Znaczenie, a więc związek znaczącego i znaczonego (signkfutnt i signifie); a więc jeszcze: ani forma, ani treść, ale proces, który między nimi zachodzi Albo inaczej: od posłowia Mitologii idee i tematy zajmują mnie mniej niż sposób, w jaki zagarnia jc społeczność, aby zmienić je w substancję systemów znaczących. Nie chcę powiedzieć, że ta substancja jest obojętna; mówię tylko, że nie można jej uchwycić, sądzić, spożytkować, wyjaśnić filozoficznie, socjologicznie czy politycznie, nie opisawszy wprzód i nie zrozumiawszy systemu znaczeń, którego jest ona tylko jednym terminem; a ponieważ ten system jest formalny, wdałem się w szereg strukturalnych analiz, które wszystkie zmierzały do określenia pewnej ilości «języków» poza lingwistycznych; istotnie, tyle jest języków, ile przedmiotów kulturalnych (niezależnie od ich pochodzenia), które społeczność zaopatrzyła w zdolność znaczenia: pożywienie służy, na przykład, do jedzenia; ale służy również do oznaczania (warunków, okoliczności, gustów): pożywienie jest więc także systemem znaczącym i trzeba je będzie kiedyś tak właśnie opisać. Jako systemy znaczące — oprócz języka właściwego — można wymienić: pożywienie, strój, obrazy, film, modę, literaturę wreszcie.**
Od posłowia Mitologii — rozprawy o „Micie dzisiaj** — Barthes zmienił więc punkt widzenia. Jeżeli do tej pory