164
razu uczułem jakąś bezwiedną sympatyą dla pani. Jestem prawdziwie szczęśliwy, znajdując panią u mej matki, będziesz zachwycającą towarzyszką.
Genowefa na te słowa, które trafiły jśj do serca, spłonęła krwawym rumieńcem. Nie spodziewała się takiego komplementu.
Filip mówił dalój:
— Jesteś pani siostrą Juliana Vandame, nieprawdaż? Oto dzielny chłopiec, prawdziwą też mo-jój matce wyświadczył przysługę, sprowadziwszy nam-' tak piękną a szlachetną istotę. Kocha on też panią miłością prawdziwie braterską.
— Moje dziecię ■*- odpowiedziała z kolei baronowa — będziemy się starali na wszelki możliwy sposób zająć się poprawieniem twojego losu. Nie będziesz u mnie uważana za coś niższego, w moich o-czach będziesz przyjaciółką moją...
— Ob, jaka pani dla mnie dobra — zawołało dziewczę — dziękuję Bogu, który mnie tu zaprowadził. Pozwoli pani, że napiszę do rodziców, żeby się z nimi podzielić radosną nowiną, że znalazłam tak dobre państwo.
Filip rzucił ukradkiem znaczące spojrzenie na baronową
— Owszem moje dziecię, upoważniam cię do tego, zanim jednak list wyślesz, pokaż mi go i pozwól, niech i ja ze swej strony dorzucę kilka słów do twych rodziców, które im z pewnością przyjemność sprawią...
— Wdzięczność ich będzie z pewnością wielka... zarówno jak moja, chciałabym cośkolwiek pieniędzy dodać do tego.
— Wielebyś pani chciała dołączyć — zauważył
Filip.
— Ze sto franków, które otrzjmałatn od pani margrabiny de Brónnes.
— Biorę na siebie przesłanie tych pieniędzy — rzekła baronowa zatrzymaj sobie te sto franków, przydadzą ci się one na toaletę. Niech to będzie mały podarunek na początek, przyjm go proszę.
Genowefa zalała się łzami. Z wymowną wdzięcznością pochwyciła rękę baronowój i podniosła ją do ust.
— Na honor, ta mała mogłaby niejednego rozczulić! — myślał Filip. — Chciałbym ją jak naj-prędzój uszczęśliwić a . szkodaby jój było, gdyby z mój winy miało ją spotkać jakie nieszczęście...
W tern służący oznajmił, że dano do stołu.
Genowefa zajęła miejsce przy stole naprzeciw baronowój a obok Filipa. Wśród obiadu oboje byli dla Genowefy tak przesadnie grzecznymi, że Genowefa doznawała pewnego rodzaju zaambarasowania.
Po obiedzie odegrała na fortepianie świetnie kilka sztuk, za które spotkały ją przesadne pochwały.
Powoli zbliżył się i wieczór, późno dosyć już było, zanim baronowa odezwała się do Genowefy :
— Idź już spocząć moje dziecię. Dzień był dla ciebie bardzo męczący. Spokojnój nocy.
Skoro tylso Genowefa znalazła się w swoim pokoiku, rzuciła się na kolana i pogrążyła się w głębokiej modlitwie. Nie wiadomo, za kogo to tak korne modły przed tron Boga zasyłała, czy za baronową i jój syna, czy też za Raula. Nam się zdaje, że za obu, zwłaszcza za ostatniego, żeby jak najprędzój wypuszczono go z więzienia.
Pani de Garennes została z synem sam na sam.
— Cóż myślisz o kuzynce? — zapytała barokowa, kładąc przycisk zwłaszcza na ostatni wyraz.