140
uczestniczyć w zabawach, każdemu również, choćby najuboższemu nędzarzowi, podaje służba kubek kawy lub miskę ryżu.
« *
*
Wkrótce po przybyciu mojem do Egiptu otrzymałam zaproszenie na wesele jednego z baszów, mogłam więc przypatrzeć się wszystkim ceremoniom, które tu opisuję.
Gdym przybyła do pałacu, panna młoda znajdowała się już w haremie; umieszczono ją na wzniesieniu pod baldachimem z czerwonego jedwabiu. Wbrew starożytnym zwyczajom, które przy obrzędach weselnych strój czerwony przepisują, miała strój biały i takąż ciężką, prawdziwemi perłami haftowaną zasłonę, która całą jej twarz i postać zasłaniała tak, że ani my jej, ani ona nas widzieć nie mogła. U stóp jej usiadła, w pół leżąc, stara murzynka, podobno piastunka panny młodej, w różowej wyciętej sukni, z wianeczkiem sztucznych kwiatów w krętych kruczych włosach, w czem tak pociesznie wyglądała, że patrząc na nią, trudno mi było wstrzymać się od śmiechu. Wygłaszała ona nieustannie rozmaite zalety panny młodej, to ciesząc się jej szczęściem, to znów narzekając na los, który wyrywał ją z dawnego otoczenia.
W haremie znajdowało się kilkaset tak arabskich, jak i europejskich kobiet; przyjęciem zajmowały się „kjahie;" oprowadzały nas one po pałacu, pokazując stroje i klejnoty. Podziwiałyśmy szczególniej ubiór, przygotowany dla pana młodego, jako podarek ślubny od narzeczonej; był to dolman aksamitny, cały haftem pokryty; obok leżała szabla starożytna, w drogocennej oprawie, i dywanik perski, używany przez muzułmanów przy modlitwie.
Wkrótce zaproszono nas dó uczty; zastawy stołów nie było; ugrupowałyśmy się przy niezliczonych małych stoliczkach, na" których ustawiono wielkie metalowe tace.
Niewolnice znosiły srebrne misy, szczelnie przykryte i stawiały je w pośrodku na tacach; wtedy kjahie zdejmowały pokrywy, zachęcając nas do jadła. Talerzy, widelców i nożów nie było wcale; uzbrojone w łyżki i kawałki Chleba sięgałyśmy do wspólnej misy — pieczyste rozrywały kjahie rękami, ofiarując nam najlepsze cząstki. Potraw było kilkanaście; nie brakło ani Jcunafy, to jest ciasta przekładanego miodem z masłem, ani ulubionej w Egipcie jarzyny, zwanej uami 1). Koronę uczty stanowił Icajmak—są to kożuszki ze śmietanki, podane z konfiturą. Jako napoje, zamiast wina, roznoszono rozmaite syropy: z pomarańcz, fiołków, róż i liści szczawiowych. Przy końcu wieczerzy wniesiono wielką misę ryżu, bez soli i masła ugotowanego; kobiety arabskie jadły ten ryż garściami.
Panna młoda nie brała udziału w uczcie; mówiono mi, że nie wolno jej przez dzień cały przemówić słowa, ani zażądać jadła lub napoju.
Po uczcie niewolnice podały nam wodę do mycia rąk i skropiły nas olejkiem różanym, poczem wprowadzono nas znów do głównej sali, gdzie ukazały się tancerki i śpiewaczki arabskie. Nie zachwyciły mnie one bynajmniej; tancerki nie wyglądały wcale tak powabnie, jak nam je na obrazkach przedstawiają. Owinięte w grube, wełniane chusty, ruchy miały ciężkie i niezręczne; obracając się w małem kółku, z głową w tył zarzuconą, z oczami zamróżo-nemi, drżały nieustannie jak w febrze i starały się pantominą przedstawić sceny miłosne.
Śpiewaczki nuciły ballady, siedząc na ziemi i uderzając w takt o małe, dzwonkami opatrzone bębenki. Śpiew ich jest rodzajem opowiadania, w ryt-
') Rodzaj drobnej tykwy.