152
pejski rozpływał się nad książką Maurice’a Fishberga „Die Rassenmerkmale der Juden, eine Einfiihrung in ihre Anthropo-logie* (Monachjum 1913; XI,272), który starał się wykazać naukowo, że żydzi nie stanowią typu tak jednolitego, jak się to powszechnie mniema, mogą asymilować dopływ cudzej krwi, pozbywać się wielu cech nabytych i przystosowywać się do warunków otoczenia, powstał charakterystyczny zatarg między niemieckiemi wolnomyślicielami a gminami żydowskiemi. Wolnomyśliciele niemieccy, utworzywszy komitet „Konfes-sionslos", wzywali do występowania z kościołów i synagog; tymczasem żydzi, którzy popierali rzecz pierwszą, stanowczo oparli się rzeczy drugiej i publikowali w swych pismach nazwiska „odstępców", aby im psuć stosunki, a „liberalistyczna" gmina żydowska w Frankfurcie n. M. wyraźnie stanęła na stanowisku rasowym (p. N* 5 czasopisma „Der Dissident", sierpień 1913).
Na gruncie polskim rzecz uwypukliła się daleko plastyczniej i daje nam tak jaskrawe fakty, że możemy z nich wysnuć nawet prawidło.
Dnia 5 lipca 1861 r. pojawił się, w Warszawie pierwszy numer „Jutrzenki, tygodnika dla Izraelitów polskich", z dewizą Izajaszową L.VI1,19: „Pokój, pokój z oddalonym jak i z bliskim"; w N* 9 z 30 sierpnia zaprotestowano tam nawet „najuro-czyściej" przeciwko nazwie „żyd". Ale żydów było wtedy u nas tylko 8% w stosunku do reszty ludności. Przedstawiciele ich solennie nas zapewniali, że wszyscy żydzi bez wyjątku uważają się za Polaków a nawet patrjotów, a czynili to wtedy, kiedy już działo się zgoła inaczej. Jak świadczy książka Józefa Konczyńskiego „Ludność]Warszawy" (Warszawa 1913), podczas spisu ludności w r. 1882 z ogólnej liczby 129294 zarejestrowanych w Warszawie osób wyznania mojżeszowego podało narodowość żydowską tylko 10134, pozostałe zaś 119160 osób przyznało się istotnie do narodowości polskiej; tymczasem podczas spisu ludności w r. 1897 z liczby 210526 osób wyznania mojżeszowego do narodowości polskiej lub częściowo rosyjskiej przyznało się tylko 33987 osób, a 176539 oświadczyło, iż należy do narodowości żydowskiej (str. 25). Wtedy to ocyka się nacjonalizm żydowski. Rok 1905 stanowi przełom. Powstaje cała masa pism żargonowych. Po wielkich hasłach „postępu" rozlega się w maju 1907 r. na wiecu w sali Muzeum Przemysłu i Rolnictwa okrzyk „Curyk auf Talmud", w r. 1909 wedle książki Bohdana Wasiutyńskiego „Ludność żydowska w Królestwie Polskim" (Warszawa 1911) liczba żydów w kraju stanowi już 14,64°/* ogółu mieszkańców (str. 4), a podczas ostatnich wyborów do Dumy żydzi warszawscy, stanowiący już w mieście naszym 40% (Konczyński j. w. str. 32) narzucili Polakom swego posła. Nie byli jeszcze tak silni, by wybrać żyda-nacjonalistę, więc udali socjalistów i wysunęli robotnika. Ale już da się ustalić prawidło. Jedność plemienna żyje w utajeniu, gdy żydzi są nieliczni i słabi, natomiast występuje na jaw, ilekroć liczba żydów odpowiednio wzrośnie i poczują swą siłę.
Zdawałoby się tedy, że przynajmniej na naszym gruncie antysemici, mówiąc, o rasie żydowskiej, mieli słusznpść.
Niestety badaczom nie może to wystarczyć. Sprowadzanie takich zjawisk do przyczyn rasowych nic nie tłomaczy. Jeszcze do pewnego stopnia odsuwanie się Polaków od żydów dałoby się w ten sposób wyjaśniać, gdyż Polak istotnie nie lubi żydowskich nosów, uszu, włosów i t. p. Ale nie da się tego powiedzieć o żydach, by im się nie podobały cechy fizyczne Polaków. Przecież wszyscy wiemy, iż najzagorzalszy nacjonalista żydowski jest wprost uszczęśliwiony, jeżeli mu jakaś Polka powie, że nic a nic nie jest podobny do żyda. A więc uprzedzenie rasowe nie tłomaczyłoby nam separatyzmu żydowskiego. Już coś więcej mówi nam ten, kto się powołuje na odmienność psychiki. Ale i w tej dziedzinie orjentacja