nione. Ale eóż stąd wynikł innego niż to, że kartografowie poezji nie powinni być Jej rteżnlksml. Nietrudno wyobrazić sobie utwór, którego poszczególne zdania nie pochodziłyby z jakiegoś jednego zdarzenia, lecz byłyby tak dobrane, ażeby uczucia, wywoływane przez nie w czytelniku, układały się według praw ustanowionych przez autora. Byłby to bazar zdań wśród ścian z uporządkowanych uczuć. Poszczególne zdania związane byłyby ze sobą nie spójnością tematu, lecz spójnością rezultatu uczuciowego. Następstwo zdań opierałoby się nie na następstwie realnych zjawisk, lecz na następstwie, podyktowanym linią zamierzonego uczucia. Układ taki miałby głęboką konsekwencję. Byłby w nim sens. Wyłania się wielka trudność. Uczucia nie są cegłami; sprawdzać ich przyleganie, to często zestawiać ze sobą dwa wiatry. Pozostaje więc dużo miejsca na rozwiązłość poetycką. Ażeby tego uniknąć, ażeby plan budowy uczynić pewnym, można podeprzeć poemat odpowiednimi elementami budowlanymi. Reguł podać tu nie potrafię; łatwiej mi wskazać na moje poematy „Niebo przemawia krwią"1 i „Wśród pni w żałobie-*; me są one czystymi przykładami na utwór powyżej scharakteryzowany, ale ilustrują go; łudzę się, że mimo różnorodności składników widzeniowych, udało rai sę w nich uzyskać układy zamknięte dzięki podporom, które uważny czytelnik niewątpliwie sam w nich odnajdzie. Bez takich podpór, poematy zbudowane na spójności rezultatu uczuciowego, często mogą wydać się upla-wami słów i zdań, śródsenną paplaniną głów broczących atramentem.
Te poematy, które można by nazwać „emocjonistycznymi", należy odróżniać od wiemy asocjacjonistycznych, do których często mogą być zewnętrznie podobne. Podczas gdy poemat emocjonistyczny budowany jest ze względu na efekt i dlatego strzeże swej niezależności wobec rzeczywistości podmiotowej czy przedmiotowej, wiersze asocjacyjne biegną posłusznie aa tym, co dzieje się realnie na zygzakach skojarzeń, pijanych i kapryśnie tańczących. W najczystszej swej postaci wiersze asocjacyjne troszczą się o psychologię.
nic zaś o budowę artystyczną1; rozwijające się kłębki duszy są liniami, którymi one płyną; chcąc być rzeką-zwierciadłcm płynącej duszy. Opierają się na bierności, me zaś na woli twórczej; są zbiorem, nie są doborem; nie rodzą się s założeń artystycznych i dlatego nie mogą zrodzić poematu. Często nawet nie są poezją, bo błędny punkt wyjścia prowadzi je w w których piękne
zdania nie mieszkają.
Gdybyś przynajmniej można mieć pewność, że asocjacjoniici bohatersko starają się osiągnąć niemożliwość i dotrzeć do prawdziwie dziewiczych splotów skojarzeń. Ale ileż szerokich ulic znajduje tu dla siebie łobuzowanie zdaniem. Przed kilku laty uczyniono we Francji ciekawą rewelację.
Nie jest ona mniej ważną niż zabawną; nie chcę narwać jej sensacją, ażebyście wy sami mogli uczynić to za mnie. Andrć Billy, przyjaciel Apollinaire*a, ogłosił w jednym z czasopism artykuł o zmarłym poecie. W artykule tym podał genezę utworu Les FenStrcs. Było to mniej więcej tak: Apollinaire, Dupuy i Billy siedzieli we trójkę w jakiejś knajpie przy szklankach wermutu. Nagle Apollinaire parsknął śmiechem. Cóż się stało? Przypomniał sobie, ie owego dnia miał dać malarzowi Dclaunay*owi wstęp do katalogu jego wystawy. Zbliżał się ostatni termin, poeta swego zobowiązania nie dotrzymał. Wzywa garsona, żąda papieru, atramentu i pióra. I pisze: „Du rougc au vert tout le jaunc sc mcurt". Następnie przerywa na chwilę. A wtedy Dupuy dyktuje: „Quand chamem les aras cians les fbrćta na tal es". Pióro Apollinaire*a bez wahania i wiernie przepisuje to zdanie, dodając tylko: „Abatis de pihis**. 1 znowu zatrzymuje się na chwilę. A wtedy Billy pod wpływem jakiejś reminiscencji z Alkoholów dyktuje: „II y a un poeme ż fairc sur 1’oiseau qui n*aqu'une ailc-, co Apollinaire posłusznie zamieszcza w swym poemacie. Billy robi uwagę, że ze względu na już zaszłe spóźnienie należałoby przesłać malarzowi ten utwór telefonicznie. Ta uwaga pocztowa dostarcza Apollinaire*owi materiału do następnego wiersza, który brzmi: „Nous l*enverrons en message tclephomque“. Tak to z rzucanych przez trzech ludzi zdań powstał utwór, który widnieje
,f»—l »er*wn*t: Ww UZmioka*. M 6. nr. 168 (*. I9S-IS6».
347