Krystyna Pisarkowa
[...] ZMS-owcy sadzą drzewka.
O Boże, i ty te* sadzisz?
Ja nie sadzę.
Dbcttgo?.
Bo jestem dziewczynka (A III 138—142)
nadawca ubiega je, podając racje swojego twierdzenia lub zachowania. Wybiera do tego celu strukturę utożsamianą w opisach składni literackiej ze zdaniem oko-licznikowym przyczyny, które wprowadza w przeważającej ilości wypadków spójnikiem bo, bardzo rzadko spójnikiem jak, jeżeli, skoro, że, żeby, dlatego że, ponieważ, a także bezspójnikowo.
Odmienność tego zachowania językowego i odmienność samego zjawiska syn-taktycznego od jego realizacji w języku pisanym polega na wysokiej frekwencji, ekspresywności i formalizacji dopuszczającej elipsę orzeczenia domyślnego „zdania głównego", któremu zdanie wprowadzone przez bo służy, lub elipsę orzeczenia zdania podrzędnego wprowadzonego przez bo. W takiej strukturze doczepia się automatycznie do incipitu nie dokończonego zdania z bo zdanie następne podporządkowane. Wysoka frekwencja zdań z bo w mowie wiąże się nie tylko z wagą funkcji perswazyjnej. Funkcja ta odgrywa oczywiście również istotną rolę w przekazie pisanym, ale tam możliwości jej realizacji zachodzą już w grupach, w granicach zdania prostego. Spełniają ją więc może m. in. rozmaite warianty okoliczników przyczyny — jedna z najbardziej zróżnicowanych i bogato udokumentowanych kategorii polszczyzny pisanej, od dawnych tradycji piśmienniczych począwszy. Związana z tą strukturą kondensacja treści w zdaniu prostym nie sprzyja porozumieniu w mowie, gdzie ciężar perswazji, a także zresztą informacji przerzuca się na struktury wieloorzeczeniowe.
Z takiego przeciwstawienia nie wynika, że wszystkim zauważonym w mowie zdaniom z bo lub jego synonimami odpowiadałyby w piśmie struktury mieszczące się w zdaniu pojedynczym. Część zdań z bo, tak licznych w mowie, w języ ku pisanym wcale się nie pojawi, ponieważ komunikat pisany, nawet jeśli to korespondencja, nie stwarza tylu okazji do motywowania wygłoszonych sądów, ocen negatywnych lub pozytywnych, rozkazów itp., ile ich narzuca porozumienie ustne. Ze spontanicznością tego sposobu porozumiewania wiąże się właśnie rola nacechowań mo-dalnych. Częściej w mowie niż w piśmie stwierdza się coś ze wzmocnioną pewnością8, z drugiej strony ukrywamy własną pewność za strukturami nacechowanymi mo-dalnie jako prawdopodobne, przypuszczone, możliwe. Częściej chyba takie w mowie niż w piśmie mamy sposobność wyrażać dezaprobatę, zakazy, przeczenia i odmowy.
Obserwacja aktów mowy ukazuje, że potrzeba motywowania może zaistnieć nie tylko po zajęciu postawy nacechowanej modalnie, ale też w wypadku użycia nie oczekiwanej zdaniem nadawcy nazwy dla odpowiedniego dcsygnalu. Jeżeli
Modulność wzmocnionej pewności charakteryzuje sądy wypowiadane i przekonaniem Nakłada się na modalność zerową i prawdopodobieństwa jako argument (ekspresy wny) za prawdzl-v ością, ewentualnie na modalność konieczności dla wzmocnienia imperatyw ncści Funkcję tej modalnoici, zbliżona do funkcji znaku ascrcji, pełnią przysłówki i partykuły (np na pewno, naprawdę, oczywiście, żywcem: tywcem nie mogę).