e nie ty lico wro* | To ornd« wuy-rtu-olonefo Całość. by tak brzyd-•o. Przerażają go ipieksowości. pa-K „Jutrznią** na-■osyjskiego, orze-icolnych tu i tam nie się oczywi-
MICINSKI / JEGO DEMONY
sy. Wszystkie bestie dziejowego i czarodziejskiego świata paradują tu jak na sądzie ostatecznym. Wygląda to jak wielki powietrzny pościg czarownić nad Polską. I niekiedy z kurzawy chaotycznych kształtów dobiega glos, świadczący, że tam biesy igrają wśród chmur z sercem istotnie wielkiego poety. (...) Cała historia, cała w ciągu wieków wypracowana świadomość ukazuje się Micińskiemu jak jakaś fantastyczna baśń przez nie wiedzieć kogo, nie wiedzieć komu opowiadana; baśń, w której gąszczach i zakrętach można zginąć, zabłąkać się, skryć przed samym sobą. Historię jako powiązaną całość tworzy wola; gdy ta ginie, rozpryskują się zamierzchłe dusze, myśli, wierzenia, uczucia, niby fantastyczne klejnoty9). I zstępując z karoc demonicznych na ziemie autor dodaje, ale tym już celując raczej w naśladowców, pokazując jak nikła lecz zasadnicza granica dzieli ich od mistrza MiciAskiego: Tajemniczy śtdat jest zazwyczaj bardzo nieciekawy: poeta jest niczym, chciałby być wszystkim; o tym wszystkim ma pojęcie bardzo zaściankowe, jego zagłodzony intelekt pada pod naciskiem tak nielicznych skojarzeń żywiołotoych, że z nich nawet przyzwoitego chaosu wytworzyć się nie da. Zamiast Bizancjum puterfactio mundi: zwykły zlo-czowski śmietniczek; zamiast kronik o Teo-fanu — sztambuch panny Mici *).
Wiąc Bazylissa jest istotnie rozpętaniem
_- ' i:^_K r.a_
I
go zifascynowa-również nie jest wał sią — a nie-niektórym inter-zumienia, że jest 20że i mistyfika-d jej rolą mesja-ał i wtedy cza-Vschodowi modli icołsje imionami •logu wszystkich ekucdują mu au-copetrznie powo* nas; Jesz wreszcie ryta próba znale-cmi i religijnej 'czyzna mogłaby x łacińskim ko-
wszystkim, ży-Do Bazylissy wypada ror-