troskliwości, opiekuńczości, pielęgnacji i jest na tyle jednoznacznie pozytywny, że nic można go wkomponować w totalitarne struktury czy władzę ()n c\ de/initione nic może być zly. przy czym dla jego sprawowania niezbędne jest dysponowanie przez rodziców dostępem do psychofizycznego „imperium" dziecka. Rodzice sprawujący pieczę, mogą służyć jedynie dobru swojego dziecka, troszcząc się zarazem o silę duchową swojego autorytetu wobec niego.
Tak rozumiana pedagogika poprzez wprzęgnięcie jej do polityki opiekuńczej państwa wobec pokolenia nieletnich, stała się zarazem pedagogiką stosowaną Maria Łopatkowa, sprawując urząd senatora, zainicjowała próbę zmiany dotychczasowego prawa opiekuńczego i rodzinnego, wychodząc od przesłanek pedagogicznych. Po raz pierwszy w powojennych dziejach Polski pedagogiczny dyskurs wychowawczy został przekształcony w inicjatywę ustawodawczą dotyczącą tak radykalnej kulturowo zmiany w ustawie „Kodeks rodzinny i opiekuńczy" oraz w innych ustawach, proponując nową regulację stosunków między rodzicami i dziećmi w duchu pedagogiki serca. Jak uzasadniała to jego inicjatorka:
Ludzkość uznała miłość za wartość najwyższą. Jeśli więc wartość ta zaistniała jako związek uczuciowy między człowiekiem a człowiekiem — znaczy to, iż ludzie ci zdobyli jedno z najcenniejszych dóbr osobistych. Dziecko jest człowiekiem (czego nikt nie kwestionuje) i posiadanie takiego dobra jak miłość jest w jego życiu nie tylko potrzebą, jak u osób dorosłych, lecz koniecznością. Miłość bowiem stanowi warunek prawidłowego rozwoju dziecka. Brak ‘witaminy M' musi odbić się niekorzystnie na dziecięcym zdrowiu psychicznym. Jeśli więc już ta witamina jest, niszczenie jej w imię innych racji może być niepowetowaną szkodą.
Miłość należy do dóbr duchowych, podobnie jak cześć, stawiana jest jednak wyżej od czci, honoru, ambicji, czego wyraz mamy w niektórych religijnych i świeckich przesłankach moralnych (np. nadstawianie drugiego policzka). Jeśli miłość jest najwyżej cenionym dobrem osobistym człowieka, a dobra osobiste pozostają pod ochroną prawa, pojęcie miłości zatem powinno wejść do nomenklatury prawniczej. [...]
Aby dokonała się pełna humanizacja prawa, prawnicy muszą szerzej sięgnąć do niematerialnych dziedzin ludzkiego życia. To nieprawda, że one nie dadzą się określić językiem prawniczym. Język ten nie jest wszak martwy, musi nadążać za życiem. A cóż jest warte życie, jeśli nie ma w nim miłości? Prawo nie może miłości nakazać, ale prawo może miłość chronić. 1 wymiar sprawiedliwości powinien na to znaleźć sposoby. Bo miłość atakowana musi się o ów wymiar oprzeć, jest bowiem słabsza od zła, obce są jej jego metody 5.
Poglądy M. Łopatkowej i jej inicjatywa ustawodawcza w tej sferze wzburzyły część opinii publicznej, konserwatywnie nastawionej do tego przedsięwzięcia 1 i niechętnej do wniknięcia w istotę jego przesłanek.1,1 Nic zgodzono się z tym. iż termin „władza rodzicielska” ma jednoznacznie pejoratywną konotację moralną. Zarzucono jej między' innymi to, że swoją inicjatywą pedagogiczno-prawną:
• narusza fundamenty tradycji wychowywania w Polsce dzieci i młodzieży, uniemożliwiając rodzicom ich wychowywanie,
• nic dostrzega normalności w życiu polskich rodzin, roszcząc sobie prawo do zmian w kodeksie na podstawie zjawisk marginalnych, aczkolwiek patologicznych,
• pozbawia rodziców (ale i nauczy cieli) egzekwowania od ich dzieci (uczniów) tak należnego im posłuszeństwa,
• rozbija czy narusza fundamenty życia rodzinnego, prowadząc do jego deformacji (np. poprzez to, że dzieci będą mogły donosić na swoich rodziców),
• zamierza „upaństwowić” dzieci poprzez takie uregulowania prawne, „stawiając rodziców przed sądem” za egzekwowanie od nich obowiązków rodzinnych.
• niepotrzebnie powołuje się na standardy prawa międzynarodowego, skoro prawo to nie narzuca żadnemu z państw' koncepcji miłości i rodziny,
• nie prowadzi do jasnego zdefiniowania „miłości”,
• zamierza w ten sposób zniszczyć cywilizację chrześcijańską.2 3
Tymczasem Maria Łopatkowa nie godzi się na tak interpretowane przez antagonistów jej pedagogiki serca zagrożenia. Przyznaje także, iż wbrew pozytywnym oddziaływaniom zewnętrznym dorosłych na młode pokolenie, są też dzieci z wrodzonymi sobie skłonnościami do czynienia zla, oraz tzw. dzieci „awychowalne”,
99
M. Łopatkowa, O prawną ochronę więzi uczuciowej dziecka, Biuro Studiów i Analiz Kancelarii Senatu. Seria: Materiały, Warszawa 1996, s. 1-3.
Całość projektowanego nowego artykułu Kodeksu brzmiała następująco:
Art. 95. § 1. Piecza rodzicielska powinna być wykonywana tak, jak tego wymaga dobro dziecka, z uwzględnieniem jego wieku oraz stopnia rozwoju fizycznego i psychicznego.
§2. Dziecko pozostające pod pieczą rodzicielską winno rodzicom posłuszeństwo, chyba że stanowiłoby to naruszenie jego prawa.
§3. Wykonując pieczę rodzicielską rodzice nie mogą naruszać dóbr osobistych dziecka, u szczególności jego godności osobistej, nietykalności cielesnej, wolności, twórczości, tajemnicy korespondencji, osobistej styczności z osobami bliskimi oraz prawa do miłości, chyba że wymaga lego ochrona zdrowia psychicznego lub fizycznego dziecka cdbo uchronienie go przed demoralizacją.
§4. Przepis paragrafu poprzedzającego stosuje się odpowiednio do innych osób oraz instytucji sprawujących pieczę nad dzieckiem.
§5. Jeżeli sprawowanie pieczy rodzicielskiej powierzono tylko jednemu z rodziców, jest on zobowiązany na żądanie drugiego z rodziców informować go o dziecku, chyba że zagrażałoby to dobru dziecka.
[Za:J Senacki projekt ustawy o zmianie ustawy „Kodeks rodzinny i opiekuńczy"..., Biuro Studiów i Analiz Kancelarii Senatu, M-425, kwiecień 1996, s. 5.
Por.: M. Masny, Sama słodycz, „Niedziela" 1994, Nr 36; tenże, Senator przeciwko dzieciom, „Lad” 1994, Nr 52; tenże, Skąd się wzięta senator Łopatkowa? „Polska Rodzina” 1995, Nr 2; I . Jasudowicz, Kierunki zmian w prawie polskim w świetle standardów międzynarodowych dotyczących praw dziecka. Biuro Studiów i Analiz Senatu. Dział Opracowań Tematycznych, kwiecień 1996; S. Turschmid, Praso punk tura, „Dziennik Łódzki” 1994, Nr 300.