W aktualnej literaturze na temat emocji trwa żywa dyskusja dotycząca na pozór prostego pytania o pierwszeństwo. Czy na pojawienie się bodźca najpierw reagujemy emocją, a dopiero potem dochodzi do procesu poznawczego czy też odwrotnie — najpierw musimy bodziec poznać i ocenić jego znaczenie, zidentyfikować za pomocą jakiejś nazwy a reakc ja emocjonalna jest wtórna? Obrońcą pierwszego stanowiska jest Robert Zajonc a drugiego Richard Laza-rus i ich wzajemne ataki i argumenty można znaleźć w zbiorowej pracy Scherera i Ekmana (1984) a także w artykułach umieszczonych na łamach fachowych czasopism. Dyskusja trwa oczywiście do dziś i nic ma wf niej przegranego (zob. Ekman i Davidson, 1994). Nie będzie błędna sugestia, żc gdy mądrzy ludzie się sprzeczają, wyznając rozbieżne poglądy na dany temat, to każdy z nich ma trochę racji (to parafraza wypowiedzi R. Zajonca). Gdyby zrezygnować z ogólności teorii, za czym każdy z nich się opowiada, to dosyć rozsądnym wyjściem jest przyjęcie bardziej umiarkowanego stano-u<» u/.iaiama U'i ijua, x youy.
Emocje społeczne mają to do siebie, że są względnie niezależne od aktualności bodźca. Raz wywołane mogą trwać przez dłuższy czas. Człowiek nosi w sobie zemstę, zazdrość, odrazę i wystarczy przywołanie w pamięci sytuacji, aby mocno odczuć te emocje. Łatwo je wywołać za pomocą, fałszywego bodźca, np. zawiść czy zazdrość na skutek nieprawdziwych informacji w liście, w plotce, a nawet we śnie. Czasem dochodzi do takiej automatyzacji, że pojawiają się w świadomości nawet bez myślenia o bodźcu. Są jakby kleszczami w nas zakotwiczonymi i Trudno się od nich uwolnić. Język angielski ma dobry termin dla emocji, a mianowicie rumination (przeżuwanie), określający świadome przeżywanie stanu emocjonalnego długo po lub przed zadziałaniem bodźca. Chociaż przeżuwanie ma skojarzenie /. jedzeniom, to trudno o lepsze termin, który oddałby ideę długotrwałego doświadczania w sobie tej samej emocji.
Wyższa Szkoła Pedagogiczna w Bydgoszczy Biblioteka Główna