Honory gospodarza czynił prezes Skubany w otoczeniu zarządu Spółdzielni „Dewizowy Turysta”. Dobrze to pomyślano, żeby dzielni spółdzielcy zjedli z gośćmi wspólną kolację. Wiadomo bowiem, że nic tak dobrze, jak zakrapiane posiłki, nie przyczynia się do przełamania pierwszych lodów. Skubanemu chodziło po prostu o stworzenie swobodnej i niewymuszonej atmosfery.
Kiedy wszyscy usiedli, prezes wstał i poprosił
0 głos.
—- Kochani rodacy —■ powiedział. — Z prawdziwym wzruszeniem witam was pod naszą skromną strzechą;
1 pragnę gorąco przeprosić za incydent na szosie. Mieliśmy was powitać Chlebem i solą, po staropolsku, ale , głupi wół wszystko zepsuł. Cieszymy się, że wreszcie jesteście. Jedno mogę powiedzieć: przypadliście Dzyń-i dzylakom do gustu, sądzę, że Dzyndzylaki także wanU się spodobają.
Rozległy się brawa, a Skubany ciągnął dalej:
— Mówiłem w autokarze o niezwykłej historii odkrycia tej osady. Na pewno nieraz jeszcze będzie oka-i zja powrócić do tego pasjonującego tematu. My, za-; rząd Spółdzielni „Dewizowy Turysta”, postaramy się*; żeby na. niczym wam tu nie zbywało. Los mieszkańców; tej osady drogi jest nam wszystkim. Uszanujcie ich; pierwotny sposób bycia i myślenia. To w gruncie rze-,: czy bardzo dobrzy i o szczerych sercach ludzie. Zwie-ij dzając ich chaty, podpatrując ich życie, nie bądźcie! natrętni. Liczymy na wasz takt i wyrozumiałość. Tenjj hotel będzie teraz waszym domem. Czujcie się jaki u siebie, wśród swoich bliskich. Wznoszę toast za wa-| szą pomyślność i dobre samopoczucie w Dzyndzyla-i
i
kach! — to mówiąc Skubany wychylił kielich, a za:! nim poszli inni.
Kiedy ucichły brawa, wstał z kolei John Buła. ii
ii
■!!
48 iii
■ 11 ■i:i
\\\
ł
l
I
— Mnie jest trudno mówić, bo dużo już zapomniał i coś mnie ściska <za ten,., no... gardziel — zaczął. — Ale my wszyscy cieszyć się z pobytu w starym kraju i w Dzyndzylakach. Tu byli nasze ojce i tu my teraz jesteśwa. A o tych mieszkańców możecie spokojnie spać. My ich nie będziemy niepokoić. Mnie jest więcej radości, bo ja wziąć ze sobą córkę, której powiem: patrz i przyglądaj się, stąd my pochodzimy, tu jest nasza ziemia. Przyznam się wam, chłopy i baby, że najbardziej to ja był wzruszony tym bocianem. Jak on zaklekotał, to poczułem, że mi serce podchodzi dO' gardzieli.
— Brawo Milordziak! —• szepnął w tym momencie .Skubany do skarbnika.
Buła wytarł hałaśliwie nos.
■— Chcę w imieniu nas tutaj podziękować serdecznie zarządowi kooperatywy „Bezdewizowy Turysta”.
— „Dewizowy Turysta”! — krzyknął być może trochę za głośno i trwożliwie prezes Skubany.
— Aaa, „Dewizowy Turysta”. Mnie język kołkiem stać — usprawiedliwiał się Buła. — Niech nam żyją!
— Brawo, brawo! —■ rozległy się okrzyki i znów opróżniono kielichy.
Teraz toasty posypały się gęsto, wszyscy z apetytem rzucili się na jedzenie i trunki.
ROZDZIAŁ SZÓSTY
Tymczasem mieszkańcy osady zgromadzili się na pogawędkę u Pyrolaka. Twarde mieli życie. Dym z łuczywa wyżerał im oczy, pokasływali więc i pluli na
49