54
nie pochlebstwem. Raczej dlatego, że rozważał potrzebę sztuki zrozumiałej dla wszystkich, poradził Arystoteles Protogenesowi namalowanie czynów Aleksandra Wielkiego; czynów, o których wówczas mówił cały świat i co do których mógł przypuszczać, że nic zapomniano będą nigdy.
Protogenes wszakże nie był dość stateczny, aby z tej rady skorzystać: «Impetus animi — powiada Pliniusz — et ąuaedam artis libido» (4), jakieś zuchwalstwo w sztuce, jakaś pożądliwość tego, co osobliwe i nieznane, popychały go ku całkiem innym tematom. Wolał malować raczej historię takiego Jazylosa08 (5), takiej Kidippy 69 i tym podobne, co do których dziś nawet odgadnąć nie można, co przedstawiały.
XII
Homer przedstawia dwa rodzaje istot i akcji: widzialne i niewidzialne. Tej różnicy malarstwo oddać nie potrafi; w nim wszystko jest widzialne, i to widzialne w sposób jednakowy.
U hrabiego Caylusa malowidła przedstawiające akcję niewidzialną występują w nieprzerwanym cyklu wraz z obrazami akcji widzialnej. W malowidłach, gdzie występuje akcja mieszana, w której biorą udział istoty widzialne i niewidzialne, Caylus nie podaje lub może nie potrafi podać, jak by należało umieścić istoty niewidzialne, które tylko ten dostrzec powinien, kto ogląda malowidło, aby nie widziały ich osoby występujące na obrazie, albo przynajmniej wydawało się, że nie muszą koniecznie ich widzieć. Dlatego też cały cykl, a także niejeden poszczególny obraz musi nieuchronnie wydać się skrajnie zagmatwany, niepojęty, sprzeczny.
Ostatecznie jednak niedogodności tej można by zaradzić z książką w ręku. Najgorsze w tym jest tylko to, że przez usunięcie w malowidle różnicy między istotami widzialnymi a niewidzialnymi gubi się wszystkie te charakterystyczne rysy, dzięki którym istoty wyższe górują nad niższymi.
Podaję przykład. Kiedy bogowie skłóceni ze sobą o los Trojan zaczynają się w końcu bić, u poety (1) cała ta walka jest
niewidzialna. Niewidzialność zaś ta umożliwia naszej wyobraźni rozszerzenie sceny i pozwala jej swobodnie wyobrażać sobie boskie osoby i ich działanie tak wielkimi i tak przerastającymi zwykłe możliwości ludzkie, jak tylko dusza zapragnie. Malarstwo zaś musi przyjąć widzialną scenę, której różne niezbędne części stwarzają skalę dla osób na niej działających; skalę, którą oczy nasze mają tuż obok, a której nieproporcjonalność wobec istot wyższych sprawia, że te istoty, które u poety były wielkie, stają się potworne na płaszczyźnie, którą dysponuje artysta.
Minerwa, na którą w walce tej Mars kieruje pierwszy atak, cofa się i podnosi potężną dłonią z ziemi czarny, chropawy, wielki kamień, przywleczony tam ongi rękami mężów jako kamień graniczny.
'H S3 aya^atfeoepiw) XU>ov slAsto ystpi Troc^stf-,
Ke(fjt.evov ev 7T£§k>, [jtiAava, r7prlx'J\> ts, ą.£yav ts,
T6v p’óćv8pep 7rpÓT£pot sp.pi.svai o5pov apo^p^p (2).
By należycie ocenić wielkość tego kamienia, przypomnieć sobie trzeba, że Homer bohaterów swoich czyni dwakroć silniejszymi od najsilniejszych mężów swoich czasów. Tym zaś każe jeszcze znacznie przewyższyć pod względem siły mężów, znanych jeszcze w młodości Nestorowi. Teraz zapytuję: jeśli Minerwa ciska na Marsa kamień, który jako kamień graniczny ustawiać musiał nie jeden, ale kilku ludzi współczesnych młodemu Nestorowi, jakiż to wzrost powinna posiadać sama bogini? Jeśli wzrost jej proporcjonalny będzie do wielkości kamienia, odpada cudowność. Człowiek trzy razy większy ode mnie potrafi naturalnie cisnąć trzy razy większy kamień. Jeśli zaś wzrost bogini nie będzie dostosowany do wielkości kamienia, powstanie w malowidle jawne nieprawdopodobieństwo, którego niestosowności nie usunie chłodna rozwaga, iż bogini musi posiadać siłę nadludzką. Tam gdzie widzę silniejsze działanie, chcę postrzec również większe narzędzia.
A Mars powalony tym potężnym kamieniem, rE7wa Tercecr/s
TtśźsSpa--pokrył siedem staj. Malarz nie może w żaden
sposób obdarzyć boga tak niezwykłą wielkością. Jeśli go nią