świadectwa nie są wiarogodne na tyle, iżby oczywisty dowód, jaki stanowi kunsztowna tarcza, nie zasługiwał na większe zaufanie. W to pierwsze niechaj wierzy, kto chce; lecz drugiego nie da sobie wmówić nikt, kto z historii sztuki zna nieco więcej niż same dane kronikarzy. O tym bowiem, że za czasów Homera malarstwo przeżywało jeszcze swój wiek dziecięcy, sądzić będzie nie tylko dlatego, że tak mówi Pliniusz czy ktoś mu podobny, lecz przede wszystkim dlatego, że na podstawie dzieł sztuki, o których wspominają starożytni, osądzi, iż nawet wicie wieków później nie postąpiły one o wiele dalej. Na przykład malowidła Polygnota nie wytrzymują bynajmniej tej próby, z jakiej zdaniem Pope’a wychodzą zwycięsko malowidła tarczy homeryckiej. Dwa wielkie dzieła tego mistrza w Delfach, których tak wyczerpujący opis zostawił nam PauzaniaszŁi8 (8), wyraźnie nie posiadały żadnej perspektywy. Tej umiejętności w sJnc-o musimy starożytnym odmówić całkowicie, a to. co przytacza Popo, aby dowieść, że Homer miał już o niej pewne pojęcie, nie dowodzi niczego więcej, jak tego, że i on sam ma o niej wyobrażenie bardzo niedokładne (9). «Hcmerowi — powiada on — nie była obca perspektywa, ponieważ wyraźnie podaje oddalenie jednego przedmiotu od drugiego. Zauważa na przykład, że zwiadowcy znajdowali się nieco dalej niż inne postacie i że dąb, pod którym przygotowywano posiłek dla żniwiarzy, stał na uboczu. To zaś, co mówi o dolinie usianej trzodami, chatami, zabudowaniami gospodarczymi, jest wyraźnie opisem szerokiej, perspektywicznie ujętej okolicy. Ogólny dowód na to wysnuć możemy już z mnóstwa postaci na tarczy, które nie mogły być wszystkie przedstawione w całej wielkości; z tego samego wynika bezsprzecznie, że sztuka pomniejszania postaci według zasad perspektywy znana już była tamtym czasom». Samo zaś zaobserwowanie1 doświadczenia optycznego, że przedmiot w oddaleniu wydaje się mniejszy niż z bliska, bynajmniej nie czyni jeszcze malowidła perspektywicznym. Perspektywa wymaga jednego jedjmego punktu widzenia, określonego naturalnego widnokręgu, a tego właśnie brakło starożytnym malowidłom. Płaszczyzna ziemi na obrazach Polygnota nie była horyzontalna, lecz idąc w głąb tak gwałtownie piętrzyła sio ku górze, że postacie, które powinny sprawiać wrażenie stojących jedna za drugą, wydawały się stojące jedna nad drugą. Jeśli zaś takie ustawienie różnych osób i ich grup było powszechne, jak to można wnioskować ze starożytnych płaskorzeźb, na których postacie w głębi stoją zawsze wyżej niż te, które są na przedzie i spoglądają ponad nimi — to naturalne jest, że przyjmiemy to ustawienie również w opisach Homera i nie rozdzielimy niepotrzebnie tych z jego obrazów, które według owego ustawienia należy ująć w jedno malowidło. Podwójna scena spokojnego miasta, przez którego ulice szedł radosny' orszak weselny, podczas gdy na rynku rozstrzygano poważny spór, nie wymaga zatem aż dwóch obrazów, a Homer mógł doskonale traktować scenę tę tylko jako jedność, wyobrażając sobie całe miasto oglądane 7, tak wysokiego punktu widzenia, iż dzięki ternu mógł swobodnie patrzeć i na ulice, i na rynek jednocześnie.
Jestem zdania, że do właściwej perspektywy w obrazach dotarto tylko przypadkowo poprzez malarstwo sceniczne 89; ale nawet gdy7 osiągnęło ono już doskonałość, niełatwo było chyba jeszcze zastosować jego reguły do malowidła na jednej płaszczyźnie, skoro nawet w późnych malowidłach starożytnych zabytków Hereulanum spotykamy tak częste i różnorakie wykroczenia przeciw perspektywie, jakich obecnie nie przebaczylibyśmy nawet uczniowi (10).
Jednakowoż zwalniam się z obowiązku zbierania swych rozproszonych uwag na ten temat, który mam nadzieje znaleźć wyczerpująco omówiony w zapowiedzianej Historii sztuki pana Winckelmanna (11).
XX
Powrócę raczej znowu na swą drogę, o ile swobodny spacerowicz może mieć w ogóle jakąś wytkniętą drogę.
To, co powiedziałem w ogóle o przedmiotach materialnych, odnosi się tym bardziej do pięknych przedmiotów materialnych.
Piękno fizyczne rodzi się z harmonijnego oddziaływania mz maitych części, które możemy naraz objąć spojrzeniem ,m. Wy