mat nie jest mi potrzebna. Moja rodzina jest „ciepła” i „dobra”, a to przecież chroni przed narkotykami. „Wszyscy inni, ale nie moje dziecko”.
Takie postawy, niestety, często obserwujemy na organizowanych w szkołach naszych spotkaniach z rodzicami. Uczestniczy w nich 20-30% zaproszonych osób. A szkoda, gdyż w wielu wypadkach jest to jedyna szansa poznania prawdy o problemie; trzeba wtedy jej wysłuchać; „kanału zmienić nie można”, bo to nie telewizor.
| O roli rodziny i jej znaczeniu dla rozwoju dziecka, dla kształtowania się jego życia emocjonalnego, sposobów komunikacji i relacji ze światem, stosunku do samego siebie czy hierarchii wartości nie trzeba nikogo przekonywać, a na rynku dostępnych jest szereg interesujących publikacji na te tematy.
Co natomiast warto wiedzieć o roli rodziny mającej w swym gronie osobę uzależnioną?
Na pewno trzeba cały czas pamiętać, że rodzina nie tkwi w próżni, że żyje w ściśle określonym miejscu i czasie, w ściśle określonych uwarunkowaniach społecznych i kulturowych. I podobnie jak nie ma ludzi idealnych, nie ma także idealnych rodzin (dobrze sobie to uprzytomnić, zanim zaczniemy „wbijać” kogokolwiek w poczucie winy).
Przyjrzyjmy się polskiej rodzinie, przyjrzyjmy się uwarunkowaniom społecznym i kulturowym, w których jest ona osadzona.
W ciągu ostatnich dziesięciu lat nastąpiły w naszym kraju zmiany ustrojowe i gospodarcze, co nie jest bez wpływu na funkcjonowanie typowej polskiej rodziny. Pojawiło się nieznane dotąd zjawisko bezrobocia i pracy „na czarno” (niedającej żadnych zabezpieczeń socjalnych). Przy stale trwającej restrukturyzacji przedsiębiorstw i reformach tzw. sfery budżetowej pojawił się lęk przed utratą źródła utrzymania. Rodzice „trzymający się pracy” lub „łapiący chałtury” często nie mają czasu dla dzieci (poza: „jak było w szkole”), a na dodatek dzieci nie są głuche i słyszą o trudnym, szarym, bezsensownym życiu.
Nasze rodziny coraz bardziej „zamykają się” w domu, najczęstszy model spędzania wolnego czasu to siedzenie przed telewizorem. Telewizor „zwalnia nas” od rozmowy, towarzyszy nam przy obiedzie i przy kolacji, w czasie świąt i spotkań towarzyskich. Towarzyszy też naszym dzieciom, a nierzadko przecież nie jesteśmy w stanie kontrolować, co, jak i kiedy oglądają, gdy nie ma nas w domu. Pojawia się często konflikt między wartościami kształtowanymi przez rodzinę (opartymi na katolickim „być”) a wartościami kształtowanymi przez spoty reklamowe i różnego rodzaju programy (opartymi na „mieć”).VNie oznacza to wcale, że wśród telewizyjnej „papki” nie ma programów wartościowych, ale...
Coraz mniej rozmawiamy ze sobą. Coraz częściej też w tym, co nazywamy rozmową, umiemy tylko mówić, natomiast nie umiemy słuchać, w rezultacie więc narzucamy swoje racje, nie przyjmując racji innych; ginie sztuka dialogu i kompromisu.
W kontaktach z małymi dziećmi rodzice zwykle przekazują te sformułowania, które kiedyś sami słyszeli, będąc dziećmi. Nie zdają sobie sprawy z wagi słowa w kształtowaniu struktur poznawczych u dziecka, np. dziecko namawiane do jedzenia może być motywowane: „zjedz zupkę, to będziesz dobrym synkiem mamusi”, z czego wynika: „jeżeli nie zjesz, będziesz złym synkiem”. Czasem możemy usłyszeć: „gdy zrobisz to i to, mama będzie cię bardzo kochała”, czyli: „jeżeli nie spełnię oczekiwań, to nie będę kochany”. Dziecko jest niechcący uczone tego, co stanowi problem także dla wielu osób dorosłych. Uczone jest warunkowej miłości: „jeżeli nie będę takim, jakim chcą, żebym był, to nie będą mnie kochać”. Pojawia się lęk przed odrzuceniem, przed negatywną oceną swoich działań, równoznaczną dla wielu osób z utratą sympatii czy miłości. Kocha się za coś, lubi się za coś, szanuje się za coś. Często obserwujemy ten mechanizm u naszych pacjentów'. Pragną pomocy rodziców, a zarazem starają się jak najdłużej ukrywać swój problem narkotykowy -boją się, że skoro zrobili „coś złego”, stracą miłość i akceptację. Zaczęli coś brać, bo bali się odrzucenia ze strony kolegów.
W bardzo podobny sposób, dzięki słowom, kształtowane jest przekonanie, że skoro robię źle, to znaczy, że jestem zły. Skoro zrobiłem coś „głupiego”, to znaczy, że jestem głupi. Ocena zachowania staje się dla człowdeka oceną jego jako osoby. Pamiętajmy, że może nam się nie podobać czyjeś zachowanie, nie możemy jednak na jego podstawie oceniać człowdeka.
Innym ważnym elementem, o którym warto wspomnieć, jest tzw. wychowywanie bezstresowe, niepozw'alające dziecku nabyć doświadczenia i nauczyć się ponoszenia konsekwencji własnych działań i wdasnych wyborów. W dorosłe życie wchodzi ono wtedy z przekonaniem, że jeżeli w wyniku jego działań powstaną ja-
35