WIZUALNY ESENCJALIZM I PRZEDMIOT KULTURY WIZUALNEJ 317
nicji kultury Williamsa nie jest adekwatna. Czy to będzie koncepcja wprawdzie uniwersalizująca, ale zarazem elitystyczna, czy też bardziej specyfikująca, czy bardziej homogenizująca - żadna nie zapewnia nam narzędzi do badania heterogenicznych granic: miejsc, gdzie różne praktyki, języki, wyobrażenia i wizualności, doświadczenia i głosy zlewają się ze sobą pośród różnych relacji władzy i przywileju36. To w nieustannie przesuwających się, kluczowych strefach owego zlewania się, władza i wartości stwarzają ramy dla działań, które są możliwe.
Ale „zlewać się” brzmi nazbyt szczęśliwie. Kto ma dostęp do definiowania procesów, które tworzą kody i (na nowo) ustanawiają struktury? Demokratycznie dystrybuowany powinien być właśnie ten akces, a nie treść tego, co zostaje osiągnięte. Kultura może transmitować dominujące wartości, ale można ją również widzieć jako miejsce oporu, gdzie dominujące, wspólne kody są rozrywane lub przemieszczane, i gdzie mogą być produkowane alternatywne, wspólne kody. Teoria kulturowa łączy tutaj swoje siły z filozofią, na gruncie której - na przykład - Judith Butler sformułowała wpływowe stanowisko w związku ze sposobem ujęcia zarówno elastyczności znaczenia, jak i możliwości zmiany. Zaproponowana przez nią performatywna perspektywa obejmuje i stawia na pierwszym planie wizualność, ale jej nie uprzywilejowuje lub izoluje - faktycznie, nie może tego robić (Butler 1993, 1997; Jordan i Weedon, 1995, s. 18).
Mimo uporczywego funkcjonowania tego rodzaju uprzywilejowania jako głównego przedmiotu studiów kultury wizualnej, performatywna koncepcja kultury jest niezgodna z tym esencjalizmem. Podobnie jak w przypadku przedmiotu, problem ten wydaje się być nieodłączny od próby zdefiniowania co jest kulturą [(a) culture]. Między uniwersalizują-cym w liczbie pojedynczej i homogenizującym w liczbie mnogiej użyciem rzeczownika, „kultura” obumiera.
Być może byłoby lepiej, gdybyśmy zamiast tego zastosowali określ-nik, który deiktycznie wskazuje na niedefiniowalną-ponieważ-„żywą” domenę. Wtedy moglibyśmy mówić o „kulturalnym” i odnosić się - jak mówi Fabian - do „tego, co ludzie osiągają wraz z udanym zaspokojeniem wymagań wielorakich, różnorodnych praktyk” (2001, s. 98). Nie marginalizowałoby to praktyk, które kwestionują i kontestują, stawiają opór i zmieniają, to, co - jeszcze na chwilę przed tym szczególnym działaniem — funkcjonowało jako „normalny” element „tej kultury”. „Negocjacja”, kontynuuje Fabian, „stanowi zatem alternatywę wobec podporządkowania (lub akulturacji, lub internalizacji, etc.). Normalnym wynikiem takich negocjacji jest raczej hybrydyzm, aniżeli czystość” (s. 98).
36 O „strefach kultury” zob. Giroux (1992), zagadnienie dyskutowane przez Hooper-Greenhill (2000, s. 12).