WIZUALNY ESENCJALIZM I PRZEDMIOT KULTURY WIZUALNEJ 307
w sferze głębi rozumienia. Dopóty, dopóki przedmiot nie zostanie stworzony lub wynaleziony na nowo, niewiele się zmienia. Taką tezę postawił Barthes. Ja próbuję postawić tezę, że „studia kultury wizualnej”, definiowane za pomocą kategorii rodzajów przedmiotów, poddane są temu samemu reżimowi prawdy (Foucault, 1977, s. 13), który usiłują zostawić za sobą lub co najmniej zakwestionować.
Każde społeczeństwo ze wszystkimi swoimi instytucjami ma własne reżimy prawdy, własne dyskursy, które są akceptowane jako racjonalne, a także własne metody gwarantujące kontrolę nad wytwarzaniem, kon-ceptualizacją i podtrzymywaniem „prawdy”. Jest to gra władzy, część woli władzy (Hooper-Greenhill, 2000, s. 50; Nietzsche, 1986, s. 213). Pośpieszne odrzucenie metod należących rzekomo do dyscyplin obcych wobec tego, co wizualne, jest ruchem w tej grze, podważającym wszelkie twierdzenia o innowacyjności, które mogą towarzyszyć tego rodzaju ruchom.
Próby zdefiniowania, a nie stworzenia przedmiotu studiów kultury wizualnej mają jednak również inną wadę. Skoro domena przedmiotowa sama w sobie jest nieograniczona, to próba zdefiniowania tego, co stanowi o wspólnocie przedmiotów, skazana jest na popadnięcie w banalność. Rzeczywiście może prowadzić do pewnego rodzaju sentymentalizmu, który obejmuje najmniej weryfikowalne pojęcia, wyjęte z ich filozoficznego kontekstu i zastosowane niejako narzędzia analityczne, ale jako charakteryzujące i esencjalizujące etykietki. Albowiem definiowanie domeny przedmiotowej tak dyfuzyjnej, jak kultura wizualna, łatwo prowadzi do definiowania tego, co przedmioty wizualne rzekomo posiadają jako swoją władzę. Po niekończącej się enumeracji stosownych przedmiotów, zapożyczywszy od historyka sztuki Davida Freedberga sformułowanie „the power of images”, Mirzoeff usiłuje ostatecznie zdefiniować przedmiot studiów kultury wizualnej poprzez to, co obrazy mają wspólnego i przywołuje w tym celu kategorię „wzniosłości” (1988, s. 9). „Wzniosłość” -doświadczenie często błędnie traktowane w teorii estetycznej jako jakość, dzięki czemu może się ono stać prowincją „sztuki wysokiej” - może służyć wielu celom. Definiowanie wizualności per se nie jest jednym z nich. Jeśli natomiast wzniosłość zostanie wyjęta z kontekstu doświadczenia zagrażającego-podmiotowi, wówczas występuje wraz z kliszą, że „obraz jest warty tysiąca słów”. Ta idea - że wizualne rzeczy stawiają opór językowi, że wizualność jest niewysłowiona - używana jest jako wymówka dla wytwarzania długich, wielosłownych, ale nieweryfikowalnych dyskursów o tej, niemożliwej do wypowiedzenia rzeczy. Uważam, że ta idea
- że to, co wizualne (sztuka wizualna) jest niemożliwe do wypowiedzenia
- kryje w sobie an£y-wizualistyczny sentyment. Mówienie o wzniosłości wyraża opór, by podjąć problem wizualności, która powinna zajmować centralne miejsce w studiach wizualnych.