WIZUALNY ESENCJALIZM I PRZEDMIOT KULTURY WIZUALNEJ 311
rii upowszechniania umiejętności czytania i pisania [literacy]; a także na temat edukacji i społecznych przywilejów - to jednak komunikacyjna natura i wewnętrzna struktura sfery obrazowej rozpoznana jest w o wiele mniejszym stopniu (s. 1).
Podobnie jak - należy dodać - niewiele wiemy o polityce i historii upowszechniania „wizualnej umiejętności czytania i pisania [literacy]”28. To jest właśnie poprawna analogia: nie między esencjami, ale między sytuacjami w polu władzy/wiedzy. A zatem, w przypadku wizualności szczególnych badań wymaga to właśnie, co upodabnia widzenie do języka. Takie badania są konieczne, nie po to, by - czego obawiają się esen-cjaliści - redukować widzenie do języka, ale przeciwnie, by wyrazić ich specyfikę w tych samych terminach: by mogły być w sposób produktywny porównywane oraz by mogła zachodzić między nimi odpowiedzialna wymiana metodologiczna, prowadząca do prawdziwej interdyscyplinarności.
Jak wynika z wprowadzających uwag Pajaczkowskiej, wizualność jako przedmiot badań wymaga skoncentrowania się na relacji między widzianym i widzącym. W tej perspektywie zrozumiałe staje się obserwowane dzisiaj, ponowne zainteresowanie dziełem Merleau-Ponty’go i jego wizualnie zorientowaną gałęzią fenomenologii. Według tego filozofa (1964, s. 16), postrzegana rzecz jest paradoksalna: istnieje tylko o tyle, o ile ktoś może ją postrzegać (zob. też Slatman, 2001). W obrębie tej relacji Pajaczkowska opowiada się jednak za prymatem widzącego, by skompensować uprzywilejowanie przez historię sztuki przedmiotu wyłączonego z procesu widzenia.
Hooper-Greenhill (2000) uwypukla wkład, jaki instytucja muzeum wniosła do tej de-naturalizacji widzialnego przedmiotu. Zmienna aranżacja dziel i jawne interwencje kuratorów problematy żują akty patrzenia, zakłócając konwencjonalną ideę przezroczystości tego, co widzialne. Potencjał ten sprawia, że muzea stają się uprzywilejowanymi przedmiotami analiz w ramach studiów kultury wizualnej. Muzeom nie wolno działać na zasadzie kustosza przedmiotów, a tak właśnie one same widzą zwykle swoją misję. Powinny zostać zorganizowane na nowo [re-framed], uwzględniając fakt, że również przedmioty, ze swej strony, mogą „mieć nad nami pieczę” (s. 52)29. Jeśli historia sztuki byłaby zdolna do przyjęcia za swój zarówno ten stan rzeczy, jak i wynikającą z niego praktykę muzealną, spełniałaby funkcję dostrzegalną tylko o tyle, o ile wydo-
28 Ten termin, równie kontrowersyjny, co produktywny - podkreśla bowiem wy-uczalność wizualności - był tematem sympozjum The Active Eye (1997), które odbyło się w Rotterdamie.
29 Autorka pisze tu o historii sztuki, ja jednak nie sądzę, by muzea były funkcją historii sztuki, jak sugerowałby ten ustęp.