Nil' lu miejsce na dokładniejsze komentowanie wypowiedzi Schelcra, chciałbym jednak zaznaczyć, że tam, gdzie mówi on o kreowaniu przez sztukę świata idei, wolałbym mówić o odsłanianiu go przez nią, co oznacza m in przyznanie mu autonomicznej, a więc niezależnej i od nas, i od sztuki - realności.
Bo właśnie do tej realności należa czyste jakości wartości nadestetycznych, które skądinąd objawić się mogą w sztuce. Zadaniem sztuki jest, jx>przez przekraczanie siebie i przekraczanie zawartych w sobie samej jakości, otwarcie drogi do idei wartości i objawienie ich w ich czystych postaciach. W każdym z przykładów, o których mówiliśmy poprzednio, dochodzi do takiej właśnie sytuacji. Idee wartości nie zależą bytowo od
liwość oraz sposób ich rozpoznania - i ich samoobjawienia.
Stając w obliczu arcydzieł, czujemy, że obcujemy nic tylko z nimi, lecz ze światem, który nam uobecniają. Nie jest to świat fikcji, nawet jeśli fikcja jest drogą jego ukazania. To, co jest
i analiz, których nie możemy prze-
rysach tego doświadczenia wspomnieliśmy poprzednio, mówiąc o zachwycie. Obecnie spróbujemy zwrócić uwagę na jeszcze jedną odmianę tego doświadczenia, odnoszącą się przede
w przeżyciu kntharsis. Dla uniknięcia nieporozumień dodajmy. że ani ono. ani przeżycie zachwytu, nie wyczerpuję ani istoty, ani też wszystkich możliwych rodzajów doświadczenia wartości nadestetycznych.
Powiedzieliśmy, że jakoSci metafizyczne nie mogę się pojawić bez zwięzku z autentycznym przeżyciem realnego istnienia. JeSli tedy w przeżyciu katharsis mielibyśmy do czynienia z jednej strony jedynie z fikcję literackę, z drugiej zaś z postawę duchowego dystansu wobec tego, co nas porusza, wówczas nic: ani przedstawiona sytuacja, ani nasze poruszenie nie byłyby realne. Jak więc mówić by można o autentycznym oczyszczeniu i o poprzedzajęcych go autentycznych uczuciach litości i trwogi?
Przypomnijmy, że o oczyszczeniu mówił Arystoteles wy-lęcznie przy analizie sposobu przeżywania tragedii. Jej akcja jest fikcyjna, ale w tej fikcji dokonuję się pewne zdarzenia, które charakteryzuję określone napięcia i konflikty, sięgajęce do najgłębszych pokładów ludzkiego „ja" i najbardziej tajemnych jego przeznaczeń.
Widz może przeglądać się tragicznej akcji obojętnie, ale może dać się jakby w nię „wcięgnęć" a nawet przez nią „pokonać". Jak to się dzieje? Oto fikcyjna akcja porusza w widzu coś, co jest pokrewne temu, co dzieje się na scenie. Najpierw śledzi on wprawdzie jedynie los postaci, może jednak nadejść - i najczęściej nadchodzi - taka chwila, gdy odkrywa, że len los jest także jego losem, że choćby w części może się utożsamić z bohaterem tragedii. To już nie jest tylko współczucie - to szczególne utożsamienie, które dokonuje się za sprawę mimesis, którą teraz należy pojąć zupełnie inaczej, niż to dotychczas czyniono: nic naśladowanie rzeczywistości, ale wywoływanie w rzeczywistości, tzn. w psychicznej rzeczywistości widza, analogonu tego, co przedstawia przed nim sztuka.
Teraz następuje kolejny krok. Wystarczyło odnaleźć jeden moment podobieństwa, spokrewnienia, utożsamienia z bohaterem tragedii, by iść z nim dalej na drodze jego losu. Bohater w toku akcji odsłania się coraz głębiej, a zarazem odsłania