320 rolZIA POLSKA OKRI-SU MIEDZY WOJ EN NliCiO
jak raj gdy Adam u jrzał jak;) ścieżki) opasana jcsl Ewy siopa. 5 a w losie niech nad posłaniem z ciszy wysoka pieśń czuwa.
Kawałami czerwonego słońca bila Gdynia w oczy.
gdy nagle wśród ciał które dźwigał piasek i wśród ciał które dźwigały
łokcie
dwie szklanki srebrnego blasku bieg słońca zmąciły.
Brunatne były ich podpory, brunatne, gołe i bose,
10 bo nad brzegiem stoi kobieta i cieszy się sama sobą; duma gęstnieje nad jej biodrem, a gdy wchodzi w wodę, wśród trzepotu złotych sekund imię jej zdrabnia jej uda.
Przed mężczyzna, który jo ściga i jej ucieczka się zżyma, ucieka, bo plecami dotyka myśli rozleglej jak to pod nia morze.
15 Lecz chmura skroplili! się słońcem i, gdy z wody wybiegli, jego pkisz.cz wydal mu się za szczupły, lak jej uśmiech byl tkliwy.
Biali poszli oboje w las gdzie cisza usiała posłanie z puszystej miki i otoczyła je straża wysokich pieśni; jego słowa, jak jego uda, z boku szersze były niż z przodu,
20 a jej śmiech, nim niebo draśnic, na jej bokach się oprze.
Pod pniem sosny stanal i srebrnym lukiem uragal niebu bez. żalu, ii gdy ona na jednym ze wzgórz położyła się niczym owoc na talerzu i pogrążyła się we wszystko i wszystkiego stała się cząstki), on w to się pogrążył, z czego w swe dzieło wyskoczy.
25 W ciała swe wsunięci, kapać będi) w sobie swe różnice.
To, co jest w mięsie, nie tylko jako mięso się ceni.
W rozgrzanym czerwienili dachów powietrzu Gdyni, klórc niesie myśl portu aż lam gdzie woda krzepnie Gdańskiem, wsypane w piasek nagie pułki 3,1 wyczekują wieści o swych ciałach które sierpień płuka.
Nagle dzień drgnął, światła zadygotały, ludzie poszerżeli cieniem
rozgnicceni:
to piersi tej kobiety nad brzegiem zmąciły bieg słońca.
Dwie szklanki blasku, szklanki niewyczerpanego blasku, hojne szklanki których żadne nic zamknij skoble 3S świecą w powietrzu, srebro w westchnieniu.
Omotana oczyma widzów, nim ziemi dla morza poniecha, brunatna, jak wodorosty gdy fale na piasek je zniosą, cieszy się swą skórą, jakby cieszyła się najlepszą swą suknią.
Między lędźwiami a krzyżowiną pycha ją wydrąża.
J" cień, jak duma, gęstnieje nad biodrem, na biodrze taje, w dół zdąża i w fałd trykotu u szczytu nogi niesie pas swej głośnej czerni, a wzdęte pośladki błyszczą nad nim, granatowe pomarańcze.
Złote sekundy trzepocą pod jej kolanem gdy stopą wodę bada, udo zdrabnia się dźwięcznie jak jej imię gdyby sama się wołała;
45 za chwilę łydki, nie grubsze od ramion, obejmą wodę w modłach.
Biel widnokręgu pchała falc w ląd, a słońce zapaliwszy im czoła, pędziło je by udanymi obelgami szumu brzeg obrzucały.
Na brzegu leżał mężczyzna, pod dymem który wiał z jego skóry, krwi kannin, kości klejnot, mięsa krasa,
50 i podczas gdy odwracał oczy od miejsca gdzie pływaczka poddawała się dotykom wody, na męskie dłonie nie czekała, obsypywał nogi piaskiem, potem ślepo ścierał z nich gnidy, lecz ile razy spojrzał na nią. przekładał papierosa wargami z jednego kąta
ust w drugi,
Kiedy zaś nad srebrną wodą ukazały się jej piersi.
i BN 1/25.1 Poezja polska okresu międzywojennego