318 POEZJA POLSKA OKRESU MIlj!>ZYWOJEN N EGO
NOGA
Ten hymn z jedwabiu ponad okrucieństwem z cukru; ta wstęga, która wykwita z miękkich liści trzewika i darząc napiwkiem światła tłumne zmarszczki bruku, topi ulicę w modlitwie gdy wśród niej światłem zamiga;
5 która wieczorowi kładzie na stopy południc białe, a jeśli nic jest słońcem, to jedynie dlatego że słońce tylko świeci, ale nie umie być kwiatem; która, zwołując pacierze wonną ciepli) kred;;, znika w plisowanym namiocie z krepdcszyny
a wiatr nurza się w tej sukni niby usta w pucharze znika i żyje dalej? sklepień lśniący pyły błogosławią ją? kłamie? lży obrazy moje i wasze? spływa na uda jakie? przenosi rozkwitłe srebra nu rzeźbione wazy o kształcie włoskiego dnia, na biodra?
15 wachlarzem lśnień gładzi parę gołębi która rozpiera -Mni- koszuli? i jaka jest jej przystań? ta noga.
KWIAT ULICY
Srebro. Jezdnia. Wiec barw. Chodniki.
Kobiety. Chochoły z woni. Suknie ze zwierciadeł.
Słońce na lęczujących nitkach niewidzialnej łodygi.
Okno sklepowe. Auto. Ja, który nim nie jadę.
NOGA
Z tomu: Żywe linie, Kraków 1924.
Analiza wiersza: J. Sławiński, Tadeusz Peiper: Noga [w:] Czytamy wiersze, wstęp, wybór i oprać. J. Maciejewski, Warszawa 1970, s, 134 142.
w. 9 krepdeszyn (Ir,: crepe dr Chine) miękka, matowa tkanina jedwabna, o powierzchni zmarszczonej.
KWIAT ULICY
Z tomu: Żywe linie.
Analiza wiersza: .1. Przy boś, Tadeusz Peiper: Kwiat ulicy [w:| Liryku
Skóra jezdni osnuwa srebrem Irak aula.
Chodniki marząc leżą na sukniach kobiecych. Wystawa sklepowa zapłodniona ślini) światła odezwy słońca rzuca mi na plecy.
Srebro, skóra jezdni, pryska w' boki auta, wiozącego radość tłustą jak koło.
Suknie kobiet, pod chochołami z woni zwierciadła butelkowych snów i ciekłego świata, odbijaj;) w sobie chodniki, które wesoło południowa godzina barwami obsiała.
Słońce na sprzedaż się wystawia
w oknie sklepowym i złotą solą
sypie w moje plecy, chciwe ciepła imadła.
Zrywam to słońce z wystawy sklepowej, wmyślam je w chochoły z w'oni kobiecej, owijam w chodniki z kobiecych sukien zdarte, wlewam w srebro, potem z autem w własną głowę i, wziąwszy do domu ten nienazwany kwiat ulicy, w zielniku uśmiechów wlepiam go na pierwszą karlę.
NA PLAŻY
W godzinach kiedy duch jest mięsożerny sierpień powinien leżeć w Gdym,
piasek powinien buchać parą, morze powinno kipieć jak nigdy,
nad wodą niech sterczy pierś kobiety, nad wybrzeżem niech pieści niebo
las tak pusty
polska. Interpretacje, pod red. .1. Prokopa, .1. Sławińskiego. Kraków 1966. s. 328 335.
NA PLAŻY
Z tomu: Ra;, Warszawa 1929.