56
kojna i łagodnie falująca, odbija z żywością kalejdoskopu ku większemu upojeniu oczu i duszy
Czemże jest człowiek wobec'tego wspaniałego widoku? Jakże mizernemi są dzieła jego sztuki wobec tej wszechpętężnej i wyniosłej natury!
Jakże marnemi wydawałyby się najwspanialsze dekoracye teatralne tutaj, gdzie całą sztukę zastępują: woda i słońce.
Czemże są wreszcie wszystkie dziwy, stworzone przez pracę ludzką, wobec cudów kolorytu i blasków, wywołanych jednym promieniem słońca w bryle lodu?
Wtór eh, 7 lipca. W sobotę mieliśmy czas szkaradny; w niedzielę powietrze trochę się uspokoiło, a wczoraj dzień był cudowny; skorzystaliśmy z tego, aby zrobić interesującą wycieczkę statkiem do zatoki Magdaleny. Na półwyspie tym znajduje się ogromny cmentarz, istniejący tam od kilku wieków. Poławiacze wielorybów ze Smeerenburga grzebali w nim swoich zmarłych.
Zabiliśmy ogromną fokę, która o mało że nie przewróciła łodzi, Strindberg zaś upolował czarnego lisa u stóp lodowca.
Wróciliśmy o północy przy wspaniałym blasku słońca, które obecnie, gdy niebo jest pogodne, widzimy bezustanku. Zakreśla ono koło, którego Yirgo zdaje się być_ osią i chwilami dobrze przygrzewa. Dziś rano było 20 stopni ciepła w słońcu, a5w cieniu.
Roboty około szopy postępują jak można najszybciej, ale budowa to kolosalnych rozmiarów. Jesteśmy już na ukończeniu drugiego piętra, pozostają jeszcze dwa i to najtrudniejsze. Wśród gorączkowej pracy dnie upływają w niepokoju, nie otrzymujemy bowiem żadnych wiadomości z Europy. Już mnie zaczynał spleen napadać, gdy nareszcie 12 lipca wieczorem, po dniu posępnym, majtek będący na służbie, zasygnalizował zbliżanie się statku jednomasztowego, który nam pocztę przywoził; w jednej chwili wylęgamy wszyscy na pokład, a kapitan małego statku Express wręcza ogromną pakę listów Andree’mu, który je pomiędzy nas rozdziela; ja otrzymałem aż czternaście i trudno opisać radość, jakiej z tego powodu doznałem. Express przywiózł sześciu turystów anglików i niemców, którzy przybyli trochę za wcześnie, z zamiarem asystowania odlotowi balonu; zajmują się żywo planami Andree’go i podejmowani są na \irgo.
VI.
Święto narodowe.
14 lipca wieczorem. Czas szkaradny i zawierucha tak silna,, że statek Express nie mógł puścić się w drogę. Śniadanie bardzo wesołe: Andree wygłosił mówkę, która mnie nadzwyczaj wzruszyła. Mówił o święcie narodowem i o aerostatyce francuskiej, której jestem przedstawicielem, sławił moją abnegacyę, jakiej dałem dowody i wyraził zadowolenie z nawiązania stosunków przyjaznych, zacieśniających się z każdym dniem bardziej. Nie zapomniał i o mojej rodzinie i o przyjaciołach.
Kapitan kazał wywiesić na drugim maszcie fla-