I
130 TŁO ZJAWISKOWE SAKRALJÓW
zwanych po naszemu genjalnymi, oraz zjawiska świetlne, ukazujące się w ich obecności, prowadzą do wniosku, że musiała istnieć przyczyna realna, która ustanowiła ten sakralny zwyczaj ikonograficzny.
Żyją śród nas osoby święte, aczkolwiek nie kanonizowane, święte, gdyż inaczej nie możemy ich nazwać z powodu cnót i dobroci niesłychanej. Ale świętość ich musi być jednak mniejszej skali, niż tych, o których nam mówi literatura. Toteż z bezpośredniej obserwacji nie znamy takich typów. Ale kto czytał „Księgę zmiłować Pańskich czyli żywot świętej Teresy“, albo „Kwiatki" świętego Franciszka z Assyżu, ten zaczyna rozumieć, że badacz duszy ludzkiej znalazłby tam bogate pokłady faktów, godnych mozołu naukowego.
Tymczasem istnieją u nas czulsi, czyli wedle żargonu naukowego sensytywy, o specjalnie wrażliwych zmysłach, zwłaszcza zmyśle wzroku. Na seansach śród ciemności widzą to, czego my nie widzimy, a już oślepia ich to, co my dopiero postrzegamy. Wrażliwość ich rośnie wskutek pogrążenia w stan hypno-tyczny. Ale spotykamy także i takich, którzy o pewnych godzinach dnia widzą głowy wszystkich ludzi w aureolach barw rozmaitych, a wedle tych barw określają nawet stan ich zdrowia lub niezdrowia. Jeden z takich czułków narobił niedawno w pewnych sferach warszawskich dużo hałasu, zapowiadając śmierć kilku osób na podstawie rodzaju otaczającej ich głowy aureoli, co się sprawdzało nazajutrz, w dwa dni lub trzy. Wielka szkoda, że nauka polska nie zwróciła na to uwagi i to w chwili rozbudzenia się badań psychofizycznych.
Ale przejdźmy od nimbów do innych przejawów medjalnych w dziedzinie sakraljów.
Dzieje Apostolskie zaraz w rozdziale drugim opowiadają nam, że w Zielone Świątki, gdy apostołowie byli zebrani w pewnym domu o godzinie trzeciej dnia, powstał szum i nad każdym apostołem ukazał się język ognisty.
Ewolucjoniści brali to za bajkę. Taki był stan ich wiedzy.
Ale jakżeż rzecz wygląda inaczej w świetle nowszych doświadczeń?
Szaweł, zacięty prześladowca chrześcijan, jedzie do Damaszku. Nagle pada rażony światłością, w której ukazuje mu się Jezus i z tej światłości do niego mówi, a Szaweł mu odpowiada. Otoczenie słyszy rozmowę, ale nic nie widzi. (Tak towarzysz wtajemniczeńca mitraistycznego podczas wznoszenia się w sferę nieśmiertelności mógł słyszeć głosy, ale nic nie widzieć). Szaweł zostaje oślepiony. Stracił wzrok. Wiozą go do Damaszku. Tam dopiero Ananjasz przywraca mu wzrok przez wkładanie rąk (Dzieje Apostolskie IX, 1 —18).
Nauka w stanie dawniejszym nie posiadała analogji doświad-czeniowych dla takich relacji i z tego powodu zaliczała je do zbożnych podań. Ale wobec swego stanu teraźniejszego znajduje się w położeniu innem. Osoba zahypnotyzowana może widzieć pewne osoby obecne a pewnych nie widzieć, tracić władzę i odzyskiwać pod wpływem pociągnięć magnetycznych lub tylko rozkazu hypnotyzera. A hypnotyzm znano w starożytności (Brugsch-Pasza, Aus dem Morgenlande, rozdział: Der Hypnotismus bei den Alten, str. 43—53).
Niektóre ustępy ewangelji zostały wystylizowane w ten sposób, jak gdyby ich autorowie chcieli pewne fakty wyłożyć w ka-tegorjach zjawisk medjalnych.
Jedenastu uczniów udaje się do Galilei na miejsce wskazane. Ujrzawszy Jezusa, niektórzy mu się pokłonili, natomiast „niektórzy wątpili" (Mat. XXVIII, 1 6—1 7). Tak bywa ze zjawiskami tła medjalnego, iż niektórzy widzą zjawisko, a niektórzy wątpią.
Po swej śmierci Jezus staje nagle w pośrodku zebranych w izbicy uczniów, którzy biorą go za ducha (Łuk. XXIV,
36—37).
Jan opowiada, że po śmierci Jezus ukazał się uczniom przy drzwiach zamkniętych, a niewierny Tomasz dotykał go (XX,
26—27).