6
Zaprosiliście mnie, Panowie, bym przemówił na obecnym wiecu katolickim, który jest poświęcony zagadnieniom katolickiej literatury i prasy.
0 ile rai miłem było wezwanie wasze, o ty* le jednak nie tak łatwo mi przyszło stawie się na nie.
Boć lęk miałem i obawę, czy mówiąc o zagadnieniach najdelikatniejszej natury, was tak żywo obchodzących, potrafię zestroić myśl moją z myślą waszą, a zarazem uniknąć niebezpieczeństw i szkopułów, jakie niesie ze sobą konieczność dotykania stosunków, z któremi się bezpośrednio nie zżywa.
Ostatecznie wahania moje zwyciężył wzgląd, iż właśnie dzięki pewnemu oddaleniu od Was, zdołam do waszych narad przynieść to, co oddalenie ułatwia, umożliwia: mianowicie perspektywę myśli.
Ta zaś, tam zwłaszcza jest potrzebną, gdzie pierwsze narady po długiem milczeniu, z natury rzeczy, bywają zaprawiane wrzątkiem uczucia, które, przy braku jasnych i ścisłych konturów, może łatwo spowodować jednostronność w pojęciach, a zaostrzenia lub rozdziały nawet w bratnim obozie.
1 nie dziwiłbym się też wcale, gdybym rzeczywiście u was na ferment silny się natknął.
Buć przecie wiem dobrze, że nieraz najpiękniejsze kwiaty marnieją, skoro coby się rozwijać miały na słońcu i powietrzu, dojrzewać muszą w piwnicznej wilgoci.
I iltkroć widzę, iż programy wasze noszą w sobie jakiś zaczyn drażliwości, ilekroć w myślach waszych odpoznaję więcej niepokoju uczucia aniżeli ścisłości logiki, nieokiełznanego wrzenia aniżeli światła i wytrawnośei, więcej pod-szczuwań osobistego pierwiastku co zawsze w prawdzie coś podejnywa, aniżeli objekty wności, nie dziwuję się; boć myśli tych otuleniem duszne, ciasne, tłoczące środowisko katakumbowe.
Obrady wasze, którym s:ę przysłuchiwałem i udział żywy brałem, utwierdziły mnie tylko w postawionej dyagnozie, ale zarazem napełniły otuchą. Bo znać w was wielki głód prawdy — i szukanie kierunków.
Iluż to z was zjechało się na ten wiec, prawie że zaimprowizowany, a jakie żywe było wasze zainteresowanie s;ę w dyskusyach, jaka żądza formalna, by posłyszeć i uzbierać potrzebne wskazówki, jaka wreszcie gotowość szlachetna do ustępstw w zdaniach i zapatrywaniach.
Wierzajcie mi: szlachetne pragnienia wasze, by wspinać się ku kręgom światła, bodźcem być muszą każdemu, kto do was przemawia; były też dla mnie szczególn ej silnym i żywym, aby z wami wespół łamać chleb prawdy z całą szczerością i wylaniem, nie obawiając się jakichś tendencyjnych uprzedzeń.
To też będę do was mówił tak, jak was na to przysposobionymi znalazłem; będę mówił bez obaw, czując wokoło siebie śiodowisko ciepłe, przyjazne, wprost rodzinne; będę dotykał waszych błędów bez osłon, waszych ran bez skrupułów, waszych potrzeb bez zbytniego odważania i cyzelowania słów, wiedząc, że zostanę zrozumiany.
Przemówienie zaś moje chcę poświęcić omówieniu idei wytycznych w katolicyzmie, rozbierając z wami kolejno potrzebę i sposób pogłębienia idei katilickiej, w odniesieniu do po-