to od nas, byśmy stanęli niejako na zewnątrz własnego języka — który jest nawykiem i kulturowym non est disputandum — i poddali go obiektywnej analizie. Nawet wówczas, gdy pod uwagę bierzemy język bardzo różny od naszego, traktujemy go jako część natury. Rozpatrując język egzotyczny myślimy o nim nadal w naszym własnym języku albo też tak dalece koncentrujemy się na rozwikłaniu trudności czysto morfologicznych, że przesłaniają nam one wszystko inne. Sprawa jest skomplikowana, ale możliwa do zbadania, a najlepszym do tego przyczynkiem są studia nad jakimś egzotycznym językiem, które, chcąc nie chcąc, wytrącają nas z rutyny. Egzotyczny język staje się lustrem postawionym przed naszym językiem.
Gdy badałem język hopi, który dziś wydaje mi się znakomitym materiałem do Jego typu dociekań, coś mnie w nim uderzyło, zanim jeszcze w pełni uświadomiłem sobie skalę problemu. Zdająca się nie mieć końca praca nad opisem morfologicznym dobiegąła kresu. Było jednak oczywiste, zwłaszcza w świetle prac Sapira o języku nawaho, że memu opisowi brakowało wiele do kompletności. Wiedziałem, na przykład, w jaki sposób tworzy się morfologicznie liczbę mnogą, lecz nie wiedziałem, jak się nią posługiwać. Kategoria liczby mnogiej u Hopi okazała się czymś zupełnie różnym od liczby mnogiej w angielskim, francuskim czy niemieckim. To, co wyrażano w tych językach w liczbie mnogiej, Hopi wyrażali w poje- l dynczej. I tak rozpoczęła się nowa faza badań, która j pochłonęła prawie dwa lata. j
Polegała ona na porównywaniu języka hopi z językami > zachodnioeuropejskimi. Okazało się, co więąej, że grama-' tyka ma u Hopi pewien związek z ich kulturą, zaś 1 gramatyka języków europejskich — z naszą kulturą „za- ! chodnią”, i że związek ów owocuje tak doniosłymi ję- ; zykowymi uogólnieniami doświadczenia, jakie wyrażają np. nasze terminy „czas”, „przestrzeń”, „substancja” i „materia”. A ponieważ pod względem cech porównywalnych j angielski, francuski, niemiecki i inne języki europejskie są mało od siebie różne (być może z wyjątkiem języków bałto-słowiańskich i nieindoeuropejskich), skomasowałem
je w jedną grupę, nazwaną SAE — Standard Average European (Standardowe Języki Europejskie).
Fragment badań, który zostanie tu zreferowany, daje się streścić w dwóch pytaniach: 1) czy pojęcia „czasu”, „przestrzeni”, „materii” dane są w doświadczeniu wszystkim ludziom w formie zasadniczo tej samej, czy też są częściowo uwarunkowane strukturą poszczególnych języków? 2) czy istnieją wykrywalne powinowactwa między normami behawioralnymi i kulturowymi a wzorcami językowymi o szerokim zakresie? (Jestem ostatnim człowiekiem, który by utrzymywał, że między kulturą a językiem zachodzi coś tak określonego, jak „korelacja”, w szczególności między tego rodzaju etnologicznymi kategoriami, jak „rolniczy”, „myśliwski” ‘ itp., a takimi kategoriami lingwistycznymi, jak „fleksyjny”, „pozycyjny” i „syntetyczny”.1 2) Przystępując do badań nie formułowałem problemu tak wyraźnie i nie miałem pojęcia, że odpowiedzi okażą się takie, jakie się okazały.
LICZBA MNOGA I NUMERACJA W HOPI
W SAE posługujemy się liczbą mnogą i liczebnikami głównymi w dwojaki sposób: w zastosowaniu do plu-raliów rzeczywistych i do pluraliów wyimaginowanych. Mówiąc dokładniej, choć mniej zwięźle: w zastosowaniu do zbiorów postrzegalnych i rozciągłych przestrzennie oraz do zbiorów metaforycznych. Mówimy „dziesięciu ludzi” i „dziesięć dni”. Dziesięciu ludzi postrzegamy lub możemy spostrzec obiektywnie jako dziesięciu, jako grupę dziesięciu percypowaną łącznie3 — na przykład .dziesięciu judzi na rogu ulicy. Ale „dziesięciu dni” nie da się postrzec”
187
Istnieje wiele dowodów, że tak nie jest. Weźmy choćby pod uwagę język hopi i język utc oraz języki tak do siebie podobne na płaszczyźnie morfologicznej i leksykalnej, jak np. angielski i niemiecki. Idea „korelacji" między językiem a kulturą,
w przyjętym znaczeniu terminu „korelacja”, jest oczywiście błędna.
Mówimy „dziesięciu jednocześnie", co dowodzi, że nasz język i myślenie akcentują fakt postrzegania grupy za pomocą pojęcia „czasu”, doniosłego komponentu językowego, o którym będzie jeszcze mowa.