112 ,
%
Mory sadząc duktem otrzymał kulę, potoczył się, znowu się pobrał i w tej samej chwili rozpruł śmiałemu ogarowi, który nań nacierał, brzuch, uniósł w powietrze psa, zahaczonego żebrem o szable i z biednym ogarem na gwiździe sadził w szalonym pędzie z pagórka ku dolince, gdzie stali strzelcy. Tu dobito odyńca; znalazła się też litościwa kula dla nieszczęśliwego psa. Drugi ogar był również przez dzika obcięty1) w grzbiet. Gdy Frankowski wytropił w kniei świeżą sztukę, były tylko dwa psy do dyspozycji, które wkrótce ruszyły i ostanowiły wycinka2) w gąszczu. Frankowski przedziera się ku dzikowi, lecz ten nie wytrzymuje, sadzi ku innemu zagajowi poprzez dukt, gdzie odbiera lekki postrzał w uda. Zagaj nie był zbyt gęsty, lecz w samym jego środku znajdowała się dawniej szkółka leśna, otoczona rowem; w miejsce której niski jeszcze, lecz zwarty, gęsty znajdował się zagajnik świerkowy. _ , v
W ten oto gąszcz zaszył się wycinek, ostanowiony3) i oszczekiwany przez ogary. Machnik widział, jak wycinek wypadał z zaszycia na psy natrętne, odpędzał je, by zaraz znowu zniknąć w niem. Gdy Machnik chciał doń strzelić, Kostrzewski zdaleka krzyczy, że on, “Ko-strzewski, chce dobić postrzałka. Dzik tymczasem zmienił miejsce, ostanawiając się psom w przeciwnej części zagajnika. Kostrzewski i Machnik podczajają się rowem ku miejscu, skąd ich dochodził oszczek; leśniczy jednak odsyła borowego zpowrotem w stronę, skąd przyszli, z tern uzasadnieniem, że dzik nie wytrzymawszy na miejscu, z pewnością z tamtej ściany zagaju będzie chciał się przedrzeć.
Machnik więc nawrócił; skoro minął narożnik, zauważył, że wycinek rowem wprost rwie na niego. Borowy składa się, strzela, upuszcza sztucer, chwyta za dwie gałęzie, wciąga się na drzewo —'wszystko to dzieje się błyskawicznie. Dzik stawa pod nim, klamsa, ostrząc szable o kły w górnej szczęce, że piana pryska płatami, i sięga gwizdem wzwyż, by dosięgnąć i podciąć na gałęzi zawieszonego Machnika, nie trafia go jednakże szablami; tymczasem nadbiegły psy i goń ku gęstym znów zwraca się świerkom.
Machnik dochodzi do duktu i widzi teraz, jakie nieszczęście spowodował dzik, zanim się na niego samego cisnął. Dwóch strzelców niesie Kostrzewskiego z rozprutem od kolana do biodra udem. Zaledwie bowiem Machnik się oddalił, dzik wypadł z gąszczu, obciął okropnie Kostrzewskiego, przewróciwszy go, stanął nad nim, i byłby więcej jeszcze narobił złego, gdyby nie ogary, które za tropem wycinka nadbiegły, i kolega Machnika, który kordelasem ciął wycinka w gwizd.
,) pokaleczony; a) dzik samiec 2—3 letni; 3) niepuszczony z miejsca.