258
Kie Pan Bóg zyeie ozdawał ludziom i sytkiemu stworzeniu, to kciał świni (przepytujem) dać nadługse życie. Śrvinia przyślą i dziękuje, co ona nie stoi o długie życie, bo kce krótkie a dobre. Pan Bóg ji sie nie sproci-wił, a wzion i dał to długie życie chłopu. I chłop do dzi-śka to świńskie życie dożywa, co go Świnia nie kciała, ino chockie na starość, kie robić nie może, a bieda go bije, to tyj świni zawidzi, co krótse życie ma, ba nie takie twarde jako jego.
Drzewi, kie Pan Jezus żył jesce na świecie, a wióra ón. każdy biedy kciał wyznać, to chodzili se wraz ze świętym Piętrem po ludziak, wrzekomo ubogie dziadki, po pytaniu. I zaśli do jedny chałupy, co im dał gazda baranka. „No, spraw ze, Piętrzę, baranka i uwarz, cobykmy się pożywili, a ja za tela, wyńde na brzyzek i uspozieram se po świecie1'. I wyseł Pan Jezus do pola, a mój Pieter sprawił baranka, ale warzęcy, plucka ś niego i serce zjad. Wraca Pan Jezus, połednina gotowa. „A każ som Piętrzę, płuca, i serce z baranka,?" Święty Pieter pada: „Ni miał ik Panie". Pan Jezus nic sie nie odezwał, pojedli, se oba i pośli. Idom bez pola i idom, i co sie nie zrobieło, Pan Jezus naseł skarb; moc bela piniędzy, zółtyk i bia-łyk, i pojada se: „Trza sie nam podzielić". Schylił się i ozgarnon piniądze na trzy kupki. A święty Pieter gada: „Nas dwók, Panie, jakoż bedzie, la kogóż trzecia kupka,?" A la tego, co zjad plucka i serce z baranka". Dopiró Pie-trzysko, niźli pirwy przał, to wzion se hnet przyznając, ze to on zjad plucka i serce, a Pan Jezus kazał mu se wziąć obie kupki z ónego skarbu, a sam wzion jednom, i ości-skał jom ręcami na sytkie strony świata,, zaś święty Pieter zagrzób swoje do ziemi i jesce wantom przyłożył.
1 pośli oba dali, i tak do dziśka, ino jedna cęść skarbów shodzi pomiędzy ludzi, ta, co jom Pan Jezus ościskał, a te Piętrowo obie kupki, wse w ziemi siedzom.
Maciuś z Kubusiem radzili se, kie to dobrze zyć, a nic nie robić. Maciuś pojada: „Wis ty co, Kubuś, pude ja wysy chałupy kole drogi, wybiorem dziurę w zagonie i włożymy hań nogi, to bedom ludzie myślić, co nóg ni mamy i wracajęcy z jarmarku bedom nam dawać. No juści wybrali te dziurę i włożyli w niom nogi, ze nóg ni majom i dopiro siedzom jako ubogie dziady. Napirwsy seł drogom z tego jarmarku jakisi kraby gazda, w cuse, kape-lus na nim pjkny z kostkami, kierpce na nogak orawskie, i niós se pod pazuchom kukiełkę i spyrki kęs. Dopiró gada Kubuś do Maciusia: „Śpiewajmyz przecie jakom piosnecke, to on nam da tyj spyrki i kukiełki". I zbacyli piosnecke i śpiwajom:
Oj, cłowieku, cłowieku, co za wytrwanie mas.
Kukiełkę ze Spyrkom jis, a ubogiemu nie das!
Przyseł chłop ku nim, odkroił kukiełki i spyrki po kęsie i dał jednemu i drugiemu. „Widzis—gada Maciuś— nie pojadał ja ci, bedom dawać, bedziem zyć, a nic nie robić?" No dobrze, ten juz odeseł, siedzom jesce, a tu sie wiezie pan ćtyrma końmi na kociu, kocis z: przodku, dwók hajduków na zadku. Kubuś sie przewyrtnon do góry garłem, ze umar, a Maciuś zaś śpiewa nad nim:
Jedzie ci hań książę panie, książę panie,
W kiesonce se dłubie,
Jak ci co wydłubie,
Schowas se, Jakóbie.
Przyjechał ku nim. „A co hań tak lamencis?" Maciuś pojada: „O, brat mi tys umar, ba ni mam go za co pocho-
17*